Pamiętacie tę radosną dziewczynę sprzed kilku tygodni, która szczerze wierzyła w to, że szczęście jest tak bardzo blisko, jeśli tego chcesz? Która zarzekała, że żyje w najlepszym możliwym miejscu? Zniknęła. Nie mam pojęcia, co się z nią stało. Będę wdzięczna za wszystkie informacje związane z miejscem jej pobytu.
Teraz macie przed sobą kogoś zupełnie innego. Kogoś, kto chętnie siedziałby cały dzień bez określonego zajęcia, tak po prostu. Lub jeszcze lepiej: uciekł gdzieś, gdzie mógłby zacząć wszystko od nowa.
Prawdą jest, że nie umiem mówić o problemach. Oczywiście narzekam, jak każdy, ale takie słowa jak mam tyle na głowie czy w ogóle nie rozumiem facetów to tylko wierzchołek góry lodowej. Pod tymi słowami kryje się przecież o wiele więcej, ale tego inni już nie widzą.
Przyzwyczaiłam się do tego, że zbyt wiele rzeczy w życiu przychodzi mi gładko. Pod wieloma względami jestem szczęściarą, przecież zawsze miałam co zjeść, w co się ubrać i gdzie spać. W szkole też nie miałam problemów, w końcu bez większego wysiłku wpadały niezłe oceny. Oczywiście w tym wszystkim był też haczyk - nikt nie wiedział, co działo się w domu, kiedy byłam dzieckiem i co dzieje się w nim teraz. Większość nie zdaje sobie sprawy, że mój ojciec jest naprawdę paskudnym człowiekiem ukrytym pod płaszczykiem przykładnego chrześcijanina. Coś mi mówi, że to po nim odziedziczyłam dosyć ograniczone zdolności komunikowania się i to właśnie jemu zawdzięczam nieumiejętność budowania relacji międzyludzkich. Tak, tak. Jako dziecko bałam się zapraszać do domu kolegów i koleżanki, bo nie wiedziałam, w jakim stanie zastanę ojca. Czy będzie trzeźwy?
Przez długi czas byłam pod wpływami różnych osób. Zawsze miałam koleżanki o silnej osobowości, które narzucały mi swoje zdanie. Próbując być taka jak one lub też taką jaką one chciały mnie widzieć, właściwie byłam samotna. Marnowałam czas na relacje z osobami, które teraz widząc mnie udają, że mnie nie znają. Na szczęście zmieniło się to w liceum. Przez jakiś czas brak przyjaciół wynagradzałam sobie w świecie wyobraźni, jednak w końcu nawiązałam znajomości, które do dzisiaj wiele dla mnie znaczą.
Jednak nawet dziś, kiedy już spotykam się z kimś tylko i wyłącznie po to, żeby się wygadać na konkretny temat, nagle okazuje się, że więcej słucham niż mówię. Nie potrafię przerywać, jakby sprawy innych były ważniejsze od moich własnych. Tym sposobem to wszystko siedzi we mnie, kumuluje się i czeka, aby wybuchnąć.
Nigdy też nie byłam chwalona. Ale jak to, przecież pisałaś, że miałaś całkiem dobre oceny! Owszem, miałam, ale nigdy wystarczające, by zostać jakoś nagrodzona. Wiem, że jednych taka sytuacja motywuje pozytywnie: Jeszcze im pokażę, że potrafię!, a na innych negatywnie, czyli zaczynają robić coś zupełnie odwrotnego: wagarować, kraść, pić czy krzywdzić ludzi. Jak było ze mną? Właściwie nijak, żyłam sobie dalej nie wysilając się. I jakoś to szło.
Aż do momentu, w którym jestem teraz. Niejako utknęłam tutaj, sama. Gdzieś tam są studia, gdzieś praca, ale nic na poważnie. Gdzieś tam jest chłopak, w którym jestem zakochana, ale oboje jesteśmy zbyt uparci, żeby coś z tym zrobić. Gdzieś tam są przyjaciele i rodzina, ale to gdzieś jest tak cholernie daleko...
Miałam napisać, że może jednak przełam się i ze ściśniętym gardłem powiedz komuś co Ci leży na sercu, tak szczerze... Po chwili stwierdziłam, że przecież tak się nie da...
OdpowiedzUsuńMoże i się da. Podobno są tacy, którzy to potrafią.
UsuńSą tacy, którzy są otwarci i nie robi im problemu opowiadanie o swoich problemach. Ja na przykład nie potrafię. Postanawiam sobie, że powiem tej i tej osobie, bo wiem, że to mi pomoże, a jak przychodzi co do czego to milknę.
UsuńMoże warto coś z tym wszystkim zrobić, mówię o twoim życiu, chłopaku
OdpowiedzUsuńWiem, że warto. Tylko co?
UsuńNie chcesz się wyprowadzić od rodziców? Czy to na razie nie jest możliwe?
UsuńNiespodzianka u mnie, dla Ciebie :)
UsuńRaczej póki co, to kiepski pomysł. Musiałabym przecież mieć z kim mieszkać, nie mówiąc o tym, że zwyczajnie nie byłoby mnie na to stać.
UsuńRozumiem, ale kiedyś na pewno podejmiesz taką decyzję
UsuńDoskonale wiem o co chodzi...
OdpowiedzUsuńCzłowiek dochodzi do takiego punktu, gdzie wszystko widzi inaczej, zaczyna się buntować, albo ma zwyczajnie dość wszystkiego i wszystkich...
http://jestiniema.blogspot.com/
A najgorsze, że nie wiadomo, jak się z tego punktu wydostać.
UsuńTeż dużo w sobie duszę. Jednak wcale nie jest tak łatwo się otworzyć. Chwilami mam wrażenie,że coś mi ucieka ale nie wiem co. Dlatego Ty nie siedź z założonymi rękami i działaj... będzie dobrze :*
OdpowiedzUsuńJa mam wrażenie, że mi ucieka życie.
UsuńWydaje mi się, że powinnaś zaufać chłopakowi. Powinnaś mieć w życiu realnym kogoś, komu mogłabyś się wygadać. Wiem a autopsji, że pisanie na dłuższą metę... no nie pomoże, to nie to samo co realne uczucia ;)
OdpowiedzUsuńUfam mu, chyba bardziej niż samej sobie, ale po prostu nie potrafię mówić o takich rzeczach.
UsuńTo czasem się po prostu trzeba otworzyć, wiem to z autopsji ;) na pewno nie będzie prosto i świetnie, ale jak powiesz, to Ci ulży :)
UsuńTutaj my Cie wysłuchamy ;)
OdpowiedzUsuńJa czasami też mam wrażenie, że tylko słucham a mnie nikt nie chce wysłuchać.
Poza tym w gimnazjum też byłam z koleżankami o silniejszej osobowości, które kazały mi nosić swój plecak. Ale zakończyła to moja aktualna przyjaciółka - delikatnie karząc tej drugiej spadać :)
Rozumiem Cię i szkoda, że bliżej nie mieszkam bo wyciągnęła bym Cie chociaż na spacer ;)
Szkoda, taki spacer pewnie bardzo by mi się przydał. :)
UsuńGdzie się zapodziałaś? Jakoś Cię nie widać na blogu... :(
UsuńRozumiem Cię. Człowiek długo dusi w sobie wszystkie uczucia, a potem przychodzi taki czas, że nie kontrolujemy już tego i chcemy wyrzucić. Jeśli masz chłopaka to warto spróbować mu zaufać, zbliżyć się powiedzieć co czujesz. To na prawdę Ci pomoże. Z biegiem czasu może być coraz trudniej. Trzymaj się! :*
OdpowiedzUsuńCały problem w tym, że właśnie go nie mam.
UsuńA piszesz, że masz znajomości, które wiele dla Ciebie znaczą. Może do tych ludzi warto się zwrócić. Doskonale wiem, to nie jest takie łatwe by wprost mówić o swoich uczuciach, ale przecież istnieje ktoś komu na Tobie zależy i kto będzie z Tobą w takich właśnie chwilach.
UsuńCholernie mi przykro. Doświadczenia z dzieciństwa mają ogromny wpływ na dorosłe życie, a niestety rodziny się nie wybiera.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że miałaś w sobie na tyle siły, by wyrobić sobie własne zdanie, odciąć się od toksycznego towarzystwa i zyskać pewność siebie. To naprawdę wielki wyczyn, wierz mi. Jestem z Ciebie dumna. Wiele innych osób dawno byłoby już na dnie.
Pamiętaj, że w nas masz wsparcie. Możesz na mnie liczyć o każdej porze dnia - maila już znasz mojego. Mówienie o problemach nie jest łatwą rzeczą, ale przełamałaś się, by zrobić to tutaj. To już jakiś krok.
ja też zawsze byłam postrzegana jako osoba zalezna od innych, której musi mieć jakieś oparcie. dopiero w liceum po zdradzie przyjaciółki którą miałam za przywódcę, zrozumiałam że na nikogo liczyć nie mogę bo zawsze znajdzie się ktoś kto mnie zrani... Muszę sama być sobie wodzem. I tak działam od tej pory ;)
OdpowiedzUsuńDlaczego myślisz, że wszystko jest gdzieś daleko? Może gdzieś za zakrętem czeka to wszystko czego chcesz...
OdpowiedzUsuńJeśli nawet daleko, to jest - sama o tym wspomniałaś. W każdej chwili możesz próbować coś robić, ze studiami, relacją z chłopakiem, rodziną - pomijając ojca... masz pole do działania, a najgorsze są sytuacje bez wyjścia. Co możesz zrobić? Właśnie w którejś z tych opcji odnaleźć radość i satysfakcję.
OdpowiedzUsuńNie poddawaj się :*
Nawet jeśli utknęłaś, to przecież wyjdziesz z tego cało. Nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia. Ja w Ciebie wierzę i wiem że Ci się uda funkcjonować tak, aby Twoje życie było w pełni fascynujące. :)
OdpowiedzUsuńHmmm.... kurcze, no nie za ciekawie. A może obejrzyj sobie film "secret" może to Ci pozwoli się ruszyć w odpowiednia stronę :)
OdpowiedzUsuńWiesz, myślę, że kiedy założysz własną rodzinę, poczujesz i doświadczysz wszystkiego, czego nie udało Ci się otrzymać w dzieciństwie. I... choć minionego czasu nie nadrobisz, to jednak będziesz w stanie pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Tego w każdym razie Ci życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie!
Zgubiłam adres Twojego bloga! Ale już znalazłam :) Uff.
UsuńTo na pewno tylko chwilowe zawieszenie pomiędzy "było" a "będzie". Kiedyś się ruszy i jakoś się ułoży. Jak? Nie wiadomo. Nikt Ci nie zagwarantuje, że teraz będzie tylko lepiej. Raz będzie łatwiej, raz trudniej... Ale jak już znajdziesz Tego Jedynego i dojdziesz z nim do ładu, to wszystko się ułoży:).
OdpowiedzUsuńMoże spróbuj się wyżalić, wybuchnąć tutaj? Mnie to bardzo pomaga i uspokaja. "Biała kartka" przyjmie wszystko, a ludzie czasem nie potrafią słuchać..
OdpowiedzUsuńżałujesz pewnie,że Twoje dzieciństwo nie było takie cudowne o jakim każdy z nas marzy? kumulowanie swoich uczuć nie jest niczym dobrym...może na początek pisz tutaj,na blogu co Cię boli, co Cię trapi...może ktoś z nas będzie dobrym czytelnikiem i w pewien sposób pozwoli Ci się wygadać przez spisane tutaj słowa.
OdpowiedzUsuń3maj się!
Dlaczego zablokowałaś bloga?
OdpowiedzUsuńBo ludziom nie można ufać, o czym przekonałam się niedawno.
UsuńBardzo dobrze rozumiem, co masz na myśli tak pisząc w tej notce...
OdpowiedzUsuńBliscy daleko... znam ten ból i wiem , że jest to ciężkie.
OdpowiedzUsuńJak ja Cię doskonale rozumiem! Też zawsze taka optymistyczna i radosna byłam, a im starsza jestem, tym trudniej mi wierzyć, że będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńChciałabym coś napisać. Wiesz, inteligentnego. Ale na takie sytuacje nie ma złotych rad, bo sama byłam i jestem w podobnej- jeśli chodzi o młodość.
OdpowiedzUsuńJedyne co mogę powiedzieć, to - trzymaj się.
Chodź na spacer. Dobrze nam to zrobi :)
OdpowiedzUsuń