czwartek, 29 sierpnia 2013

Gotuj z Emi

Zdałam sobie sprawę, że jakieś trzy czwarte postów, które publikuję dotyczy moich nie-miłości i nie-związków. Postanowiłam więc, że tym razem zaprezentuję wam coś z nieco innej beczki, czyli przepis. 

Przepis na udany dzień w pracy
Czas przygotowania: 8-8,5 h 
Składniki:
1 nowy przystojny współpracownik
1 stary znajomy konwojent
1 ulubiona kierowniczka
2 długopisy
mała ilość coli
michałki 
Przygotowanie:
Zmieszaj wszystkie składniki w dowolnej kolejności, jednak nie dodawaj wszystkiego naraz. Pamiętaj też, że z tej mąki chleba nie będzie, bo żeby był chleb, muszą być i jaja

Wiem, to powyżej nie ma większego sensu, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Tęskniłam za pracą, jak już mówiłam ostatnio, a ona chyba tęskniła za mną. W każdym razie miło mi poinformować, że wszystko wróciło do normy, czyli dzień bez Pięknego jest dniem straconym. Żadnych aluzji, tak jakby nic się nie stało. W końcu oboje jesteśmy dorośli. Było ciepłe lato, choć czasem padało... Znów jest prawie mój.

A mój nie-związek chyba czas już zakończyć, bo przyszłości w nim nie widzę. Chociaż czy można zakończyć coś, co się nawet nie zaczęło? To, co nam było, co nam się zdarzyło do ułożenia w głowie mam/ To nic nie znaczyło, to nie była miłość... 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Od zera

Dziwna jestem, cieszę się, że po dwóch tygodniach wolnego wróciłam do pracy.  Brakowało mi plotek ze świata pieniędzy i pierwsze, czego się dowiedziałam to to, że Piękny też właśnie wrócił z dwutygodniowego urlopu. Nie uszło to uwadze moich koleżanek, które oczywiście śmiały się, że to nie przypadek... 

Tymczasem prezentuję wam kilka zdjęć z wyjazdu nad jezioro na początku lipca.












Ta mucha wygląda mi na zdziwioną...






Bonus: telefon w kisielu. Bo przecież najpierw trzeba cyknąć fotkę, a dopiero później wziąć się za ratowanie.

środa, 14 sierpnia 2013

Dzień 6: Ulubione filmy

Dorian Gray


Świetna adaptacja jeszcze lepszej książki autorstwa Oskara Wilde'a. Po prostu trzeba obejrzeć i przeczytać, najlepiej w dużym odstępie czasowym, aby nie czuć się rozczarowanym ilością różnic między nimi. Niemniej, polecam gorąco.

O dziewczynie skaczącej przez czas
(Toki wo Kakeru Shoujo)
Podróże kształcą, zwłaszcza gdy są to podróże w czasie. Naprawdę piękne i wzruszające anime, którym polecam nie tylko fanom tego gatunku. Można ewentualnie ponarzekać na kreskę, ale to jedna z nielicznych wad.

Czasem słońce, czasem deszcz
(Kabhi Khushi Kabhie Gham)


Od tego filmu zaczęła się moja przygoda z Bollywood. Gdyby nie on, pewnie nie znałabym prawie całej filmografii Shahrukh Khana i nie wiedziałabym, kim jest przepiękny Shahid Kapoor.

Requiem dla snu
(Requiem for a Dream)


Zamiast tych wszystkich pogadanek o szkodliwości narkotyków, powinni puszczać to dzieciakom na lekcji. Wywarł na mnie naprawdę ogromne wrażenie.

Oszukać przeznaczenie
(Final Destination)



Cudowna seria o tym, w jakich okolicznościach moglibyśmy umierać każdego dnia. W sam raz dla osoby, której motto brzmi: Kiedyś i tak wszyscy umrzemy. Moimi faworytami są dwójka i trójka.

Autostrada
(Highway)


Czyli dwóch moich ulubieńców: Jared Leto i Jake Gyllenhaal w jednej z nielicznych amerykańskich komedii, którą da się oglądać, a nawet ogląda się całkiem przyjemnie bez zażenowania.

Szklana pułapka
(Die Hard)

Czyli Bruce Willis w akcji. Zakończenie do przewidzenia, ale ogląda się łatwo, miło i przyjemnie.

Ogłoszenia parafialne:
Możecie lajkować mojego fanpejdża na fejsbuku i/lub obserwować mojego bloga przez bloglovin. Linki na dole strony. :)

niedziela, 11 sierpnia 2013

Ludzki mózg to złożony mechanizm...


Jedną rzecz przyznać muszę: jestem już za stara na szlaban. Niestety. Wolałabym dostać taką karę niż usłyszeć Jesteście dorośli, róbcie co chcecie. To mi uświadamia, że nie jestem już małą dziewczynką, że jedna głupia rzecz może spowodować poważne konsekwencje... Ale wracając do domu rano myślałam tylko o tym, jak wściekli będą rodzice.
Jak widać udało mi się przeżyć, chociaż przerąbane będę przez jakiś czas miała.
Czuję się dziwnie, bo wydarzyły się dziwne rzeczy, o których mówić nie potrafię, więc na siłę próbować nie będę. Mój umysł po prostu buntuje się przeciwko wypowiadaniu pewnych słów.
Wciąż mam w pamięci wiele słów, i swoich, i innych. 
Mówiłam kiedyś, że określanie rzeczy odbiera im swoisty urok. Czasem jednak nawet ja chciałabym wiedzieć, na czym, do cholery, stoję. Zaczynam martwić się, że utknęłam we friendzone tak głęboko, że nic mnie stamtąd nie wyciągnie. 
Mój umysł się buntuje.
Ktoś powiedział kiedyś, że częściej żałujemy nie tego, co zrobiliśmy, ale tego, że czegoś nie zrobiliśmy. Myślę, że ta myśl powinna mieć na końcu gwiazdkę. *nie dotyczy w przypadku spożycia alkoholu.
Nigdy nie pomyślałabym, że to powiem, ale: cieszę się, że ta ostatnia butelka wódki się rozbiła.
Do tego remont w pokoju, cały dzień zrywania tapety, a na kilka następnych dni chyba będę musiała przenieść się do babci.
I lesbijskie party, na którym rozmawiałyśmy o naprawdę normalnych, jak na standardy dzisiejszej młodzieży, rzeczach. To jakby nie jest normalne. Szablon inspirowany właśnie tym spotkaniem.
Tyle chciałabym powiedzieć, ale... mózg odmawia dalszej współpracy.


sobota, 3 sierpnia 2013

Jak nic nie powinno mnie tu być

Początek sierpnia przyniósł rozczarowanie.
Powinnam być gdzieś nad jeziorem, kąpać się, wylegiwać na trawie i pić z ludźmi, z których połowy nawet nie znam, spędzać czas, jak przystało na młodzież w czasie wakacji. 
Przesunęłam wizytę u ortodonty, wzięłam wolne w pracy i oznajmiłam prawie całemu światu, że oto wyjeżdżam z nim, a na przeszkodzie stanął mi... chory piesek.
Znacie lepszy powód odwołania wyjazdu? Serio, jeśli coś jest małe i futrzaste, to znaczy, że można mu wybaczyć wszystko? 
Było tak blisko... Cóż, czas się podołować przy smutnych piosenkach happysadu. 

Rozmowa roku na fejsie. Pisze do mnie kolega: 
-Hej.
-Hej.
-Sory, nie mogę teraz rozmawiać. Pa.