Zdałam sobie sprawę, że jakieś trzy czwarte postów, które publikuję dotyczy moich nie-miłości i nie-związków. Postanowiłam więc, że tym razem zaprezentuję wam coś z nieco innej beczki, czyli przepis.
Przepis na udany dzień w pracy
Czas przygotowania: 8-8,5 h
Składniki:
1 nowy przystojny współpracownik
1 stary znajomy konwojent
1 ulubiona kierowniczka
2 długopisy
mała ilość coli
michałki
Przygotowanie:
Zmieszaj wszystkie składniki w dowolnej kolejności, jednak nie dodawaj wszystkiego naraz. Pamiętaj też, że z tej mąki chleba nie będzie, bo żeby był chleb, muszą być i jaja.
Wiem, to powyżej nie ma większego sensu, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Tęskniłam za pracą, jak już mówiłam ostatnio, a ona chyba tęskniła za mną. W każdym razie miło mi poinformować, że wszystko wróciło do normy, czyli dzień bez Pięknego jest dniem straconym. Żadnych aluzji, tak jakby nic się nie stało. W końcu oboje jesteśmy dorośli. Było ciepłe lato, choć czasem padało... Znów jest prawie mój.
A mój nie-związek chyba czas już zakończyć, bo przyszłości w nim nie widzę. Chociaż czy można zakończyć coś, co się nawet nie zaczęło? To, co nam było, co nam się zdarzyło do ułożenia w głowie mam/ To nic nie znaczyło, to nie była miłość...
Pracuję od poniedziałku do piątku od 13 do 21. Weekendy mam zazwyczaj wolne od pracy, ale mam studia. + dodatkowo jedna sobota w miesiącu 12 godzin
OdpowiedzUsuńMożna zakończyć coś, co jeszcze się nie zaczęło. Na pewno.
OdpowiedzUsuńA michałki jaki smak? :P
Najzwyklejsze. ;) Chociaż właściwie najbardziej lubię białe, ale jak częstują, to czemu nie wziąć?
Usuńzatem radujemy się i cieszymy z pozytywnego nastawienia Emi :)
OdpowiedzUsuńWidząc tak pozytywne nastawienie pana K. nie mogłam mieć innego. ;)
Usuńnooo i elegancko :-) niech ten stan trwa
UsuńChciałabym, ale nie da się tak cały czas...
Usuńczyżbyś usunęła wszystkie inne posty? ;o
OdpowiedzUsuńNie! Skąd ten pomysł?
UsuńCiekawa forma ;D
OdpowiedzUsuńNa własnej skórze się przekonałam, że takie nie-związki najlepiej od razu kończyć, bo przynoszą więcej złego niż dobrego.
Pewnie masz rację, ale przyzwyczaiłam się do tego nie-związku i tak za bardzo nie wiem, co z nim zrobić. Najchętniej usunęłabym tylko to "nie" z przodu, ale tak się nie da.
UsuńW każdym razie, coś zrobić musisz, bo tak nie da się żyć.
UsuńWiem. Coś wymyślę.
UsuńPowodzenia w myśleniu :)
UsuńNie dziękuję. :D
UsuńMożna, a wręcz trzeba go zakończyć... w Twojej głowie. Bez tego ani rusz.
OdpowiedzUsuńMożna, a wręcz trzeba go zakończyć... w Twojej głowie. Bez tego ani rusz.
OdpowiedzUsuńW takim razie życz mi powodzenia. :)
UsuńJeszcze dołożę kopa na szczęście :D
UsuńJeszcze dołożę kopa na szczęście :D
UsuńDzięki... Chyba. :D
UsuńA czemu tak podwójnie mi tu komentujesz? :P
Kabel od internetu mi nie styka i takie hece wychodzą :P
UsuńKabel od internetu mi nie styka i takie hece wychodzą :P
UsuńA to ciekawe. :D
UsuńKurczę, raczej wkurzające :P
UsuńKurczę, raczej wkurzające :P
UsuńAle zobacz, jak mi statystykę poprawiasz. :P
UsuńŻyczę powodzenia. Ha, dobry przepis. Przyda się jeszcze na udany dzień w szkole takie coś :D
OdpowiedzUsuńDa się zrobić, trzeba tylko podmienić kilka składników... ;)
UsuńJakoś to trudne :d
UsuńWszystko da się zrobić, chyba że faktycznie nie ma jaj...
UsuńJasne, że wszystko da się zrobić, ale nie wszystko jednak zależy w 100% od nas :)
UsuńNiestety.
UsuńBede zagladac :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Haha fajne :D
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńBędzie kolejny przepis? :)
UsuńRaczej nie, chyba że na coś do jedzenia. :P
UsuńŚwietny przepis! Także na kreatywną notkę :D
OdpowiedzUsuńTa druga piosenka, czyli Red Lips to ZUO. Mój nie-związek też zakończył przy jej akompaniamencie...
Piosenka sama w sobie aż taka straszna nie jest, to nie-związki są ZUEM.
UsuńDaj spokój, są okropne. Mam nadzieję, że ostatni raz się w takie coś wpakowałam. Wiele nadziei i jeszcze więcej rozczarowania.
UsuńDokładnie. Straszna rzecz. Ciągle mówię sobie, że nie powinnam oczekiwać zbyt wiele, ale wyobraźnia robi swoje.
UsuńŚwietny blog, będę zaglądać częściej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Samym przystojniakiem i Michałkami mnie przekonałaś. ;D
OdpowiedzUsuńCzego chcieć więcej? ;)
UsuńCzasem do szczęścia potrzeba naprawdę niewiele ;)
UsuńCzasem... Szkoda, że nie może być tak zawsze.
UsuńPonoć wiele zależy od naszego podejścia...
UsuńSama już nie wiem, czy w to wierzyć, czy nie.
UsuńJa myślę, że jest w tym trochę prawdy.
UsuńJak we wszystkim. We wszystkim jest chyba trochę prawdy, trochę kłamstwa, trochę domysłów.
UsuńJeśli w pracy ma się świetnych ludzi to nie da się jej nie lubić ;D
OdpowiedzUsuńNie jestem tego taka pewna. :)
UsuńU mnie taki przepis by się nie udał xD Za mało potrzebnych składników :D
OdpowiedzUsuńPo prostu musisz podmienić składniki na inne. ;)
UsuńJednak szefowa, druga szefowa, meble i masa segregatorów xD Tak, to jest mój udany dzień ;D
UsuńGdzie wynajdujesz takie ciekawe grafiki na tło?
UsuńNo widzisz. Można mieć różne przepisy na tę samą potrawę. :D Jak byłam z przyjaciółkami na wakacjach nad jeziorem, okazało się, że każda z nas nawet jajka gotuje inaczej, inaczej jajecznicę smaży i inaczej kroi warzywa... To jest magia. :D
UsuńCo do grafik - część jest z devianARTa, trochę z nyanyana, coś tam od przyjaciółek, a część wynaleziona zupełnie przypadkowo w odmętach internetów. :) To akurat jest jedno z moich ulubionych teł, chociaż akurat nie przepadam za tym pairingiem.
Szukam jakiegoś tła na mój blog i nie mam pojęcia gdzie coś ciekawego znaleźć. Tak żebym nie musiała bawić się przesuwaniem wszystkiego. Te podstawowe tekstury zaczynają być już nudne xD
UsuńU mnie to raczej przypadkiem wychodzi. Trafiam na jakiś obrazek i myślę sobie, że fajnie by się prezentował jako tło i coś próbuję działać. ;)
UsuńJeśli Białe Michałki, to wchodzę w to xD
OdpowiedzUsuńI fajnie, że pracujesz w takiej przyjemnej atmosferze, z miłymi ludźmi.
Akurat nie białe, ale też dobre. :)
UsuńOd czasu do czasu zdarza się właśnie taka atmosfera, ale nie zawsze tak jest, niestety.
No dobra, Michałki są na ogól dobre, ale Białe to moje najulubieńsze :P
UsuńDomyślam się, ale zawsze miło, jak się trafi taki fajny dzień. Jak jest gorzej, to można mieć nadzieję, że nie zawsze będzie tak źle.
Przez większość czasu atmosfera jest obojętna. Po prostu robię to, co każe mi kierownik i tyle. Rzadko zdarza się, żeby dzień był wybitnie zły.
Usuń"To co nam było" chodzi za mną od jakiegoś czasu, nie bez powodu oczywiście, hahaha. Ja nie mam mojego, ani nie mojego, nie mam nawet pracy... Za to mam poprawkę. Hm, okej.
OdpowiedzUsuńPrzepis całkiem fajnie brzmi, kiedyś wypróbuję :P
Wracam. Brakowało mi tego. :)
Pewnie, że zaliczę. Ja bym nie zaliczyła? :D
OdpowiedzUsuńWprowadzenie do finansów i rachunkowości, kurde! :D
OdpowiedzUsuńPewnie nie, ale w pierwszym terminie facet uwalił ponad 480 osób na 500 piszących, bo nie chodziliśmy na wykłady, ha ha ha ha. To znaczy, nie chodziło się na wykłady z finansów, na rachunkowości było nas jeszcze trochę. Ale jak dowalił nam egzamin, to ja po 20minutach wyszłam, bo stwierdziłam, że po co mam tam siedzieć?
OdpowiedzUsuńNa 60 osób z mojego roku zdały 3.
Jak nie, to waruneczek... No zobaczymy. U nas tylko na tym się zemścił, szuja. ;_;
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć pieniążki na waruneczek ;D
OdpowiedzUsuńNiestety. Kurczę, no, jakoś się zepnę w sobie. Jak nie zdam, to nie wiem, co zrobię. Umrę.
OdpowiedzUsuńNie wiem, coś wymyślę. Muszę!
OdpowiedzUsuń17ego :x
OdpowiedzUsuń2 tygodnie. :D Ale 19.10 happysad w Łodziiiiiiii <3
OdpowiedzUsuńNo oczywiście, jakby inaczej! Już zaczęłam, do jutra chcę przepisać całą rachunkowość, a potem finanse, bo tego się najbardziej boję.
OdpowiedzUsuńNie dziękuję ;*
OdpowiedzUsuńNo własnie tak się zastanawiam - jak to, w poniedziałek masz koncert? Ale kit, nie odzywam się, hahaha :D
OdpowiedzUsuńPewnie, ja też, hahah. :D Ale się tym happysadem jaram. Czekam jeszcze na Lorein, bo przecież pojechałam do Buska specjalnie, to się koncert nie odbył, a tydzień później już nie byłam, kiedy grali, bo nie miałam z kim jechać. Ale mają w Łodzi być, więc jaki nie byłby to dzień tygodnia - i tak pobiegnę. W sumie to trochę taki obowiązek. Ale przyjemny!
OdpowiedzUsuńJa generalnie miałam iść tego 19ego na Dawida Podsiadło. Zobaczyłam, że bilety 40zł - hahaha, nie? No i wtedy happysad ogłosił, że będą w Łodzi, więc w ogóle się ucieszyłam.
OdpowiedzUsuńÓsmy koncert, nanana. :3
też 40zł, ale wolę happy niż Podsiadło. Zresztą jak byłam na nim w lipcu to bilety były po 20zł...
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jaka zazdrość teraz przeze mnie przemawia!
OdpowiedzUsuń: D
Ale widziałam, że gdzieś hs kosztuje w dniu koncertu 50zł. Masakra...
Ooo, jaki super przepis, oryginalny. :) Muszę go w przyszłości zastosować. A nie masz jakiegoś przepisu na szkołę? :)
OdpowiedzUsuńTrzeba podmienić kilka składników i tyle. ;)
UsuńMi jeszcze został miesiąc i totalnie nie wyobrażam sobie tego, że będzie trzeba wstawać rano x.x
OdpowiedzUsuńJa się tylko modlę, żeby nie mieć zajęć na siódmą rano, bo wtedy to chyba rzucę studia.
Usuńbardzo fajny przepis na dzień w pracy... a może ten twój przystojny współpracownik to ten tego? coś będzie? (marta i jej skłonnosci do szukania romansow xd)
OdpowiedzUsuńA nie, moje romanse w pracy zawsze kiepsko się kończą. :P Zresztą ten kolega... Cóż, nie pasuje do mnie intelektualnie, niestety.
UsuńJa na klubowe chodzę od 6.11.10r i były po 35/40, a teraz już 40/45zł. I zawsze kupuję w miarę wcześnie, chociaż nie wiem, czy kiedyś się wyprzedały jak ja chodzę... Nie interesowałam się tym nigdy :D
OdpowiedzUsuńmój przepis wyglądałby inaczej trochę ;D
OdpowiedzUsuńPewnie tak. ;) Każdy może mieć swoją własną sprawdzoną recepturę na to samo danie. :)
UsuńAaa, same michałki są już absolutnym hitem jak dla mnie <3
OdpowiedzUsuńno, kilku przystojnych samców też nigdy nie zaszkodzi :P
i jak pokazuje życie, istnieje możliwość kończenia rzeczy, które nigdy się nie zaczęły. :D
Oj tak, słodycze zawsze mile widziane, ciacha zresztą też. :D
UsuńNo to trzeba to będzie skończyć. Niestety.
Niestety?
UsuńNiestety, bo czasem nawet bywa fajnie, choć do niczego to nie prowadzi.
Usuńprzepis fajny :D gdzie pracujesz?
OdpowiedzUsuńW bankopodobnym tworze. Pieniądze liczę, a czasem też przyjmuję lub wydaję.
UsuńChyba muszę jakiś taki przepis zrealizować.
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę powodzenia. :)
UsuńTo ja się jeszcze nie spotkałam z wyprzedanymi na happysad i tak :D
OdpowiedzUsuńJa od 22 siedzę do 1-1:30. Dzisiaj muszę wcześniej zacząć, bo mam strzaszny poślizg :c
Aż szkoda, że nie przeczytałam Twojego postu wcześniej, kiedy jeszcze pracowałam. :P
OdpowiedzUsuńDałoby radę coś upichcić? ;)
Usuń