piątek, 18 lipca 2014

We're like a time bomb



Nie wiem jak wy, ale ja staram się korzystać z pięknej pogody kiedy akurat nie siedzę w pracy.  Ostatnio więcej przyjemności sprawiają mi spacery z psem, wypady na plażę czy nawet czytanie książki przed domem, niż siedzenie przed komputerem. Czas jednak nadrobić zaległości.

Jeśli chodzi o sytuację z poprzedniego postu, to rozwinęła się następująco: on napisał Może się spotkamy, kiedy wrócę do domu?, ja odpisałam Może. Wrócił dwa tygodnie temu i nie spotkaliśmy się jeszcze.

Nie mam jednak za bardzo czasu o nim myśleć, bo w głowie siedzi mi ktoś inny. Ktoś, kogo uśmiech mnie rozbraja... ale przecież nie mogę się z nim umówić, bo to by było zbyt banalne. Najpierw narzekam, że to on bawi się w podchody, a później okazuje się, że sama nie jestem nic lepsza. W takim tempie umówimy się chyba w przyszłym życiu. 

W pracy bawię się we włamywacza, bo to zatrzasnę klucz w pomieszczeniu albo zamknę kluczyk we własnej szafce... Choć zdarzają się też dni, kiedy nie robię nic głupiego i nawet bawię się całkiem nieźle. 

Nagrodę za tekst miesiąca otrzymuje ode mnie kolega z pracy, który na pytanie: Długo na mnie czekałeś? odpowiedział: Całe życie. Aż chce się pracować. ;)