niedziela, 28 października 2012

Kiedyś kupię nóż...

Było miło, ale się znudziło?

Ludzie mnie irytują, ale są mi potrzebni do szczęścia, niestety. Nie rozumiem relacji międzyludzkich. Nie rozumiem ludzi, nie rozumiem ciebie. Ile szans chcesz? Bo mam wrażenie, że dostałeś co najmniej o jedną za dużo.

Jesteś inny rano, inny wieczorem. Inny, kiedy pijesz, i inny, kiedy nie. Inny w pracy, ze znajomymi, kiedy jesteśmy sami. Która wersja ciebie jest tą prawdziwą? Czasem boję się, że żadna. 

Dzięki Bogu, czasem wystarczy niewielki kawałek papieru, żeby uszczęśliwić człowieka. 

Dzięki Bogu, za dwa tygodnie dostanę podobny. I za trzy, i za cztery. A następny happysad już w marcu.


Naprawdę piękna była pasja, z jaką ludzie śpiewali tę piosenkę. Nie dziwię się.  

poniedziałek, 15 października 2012

Versatile blogger award

Zostawmy moje nawet nie love story i zajmijmy się przez chwilę czymś z nieco innej beczki. 

Zostałam nominowana do kolejnej zabawy, tym razem przez Carrie, za co serdecznie jej dziękuję. :)


Należy:
-nominować 15 blogów do wyróżnienia,
-poinformować wybrańców o wyróżnieniu,
-zdradzić 7 faktów o sobie,
-podziękować za nominację,
-zawiesić nagrodę na swoim blogu.

No to siedem faktów o mnie, proszę bardzo:

1. Jeszcze ze dwa lata temu praktycznie nie piłam alkoholu, poza takimi drobnymi sprawami, jak szampan na Nowy Rok, a teraz wygląda na to, że mam już zadatki na alkoholiczkę. Nigdy nie odmówię whisky, to zdecydowanie mój faworyt, piwo też chętnie wypiję, wódkę owszem, ale z pepsi i lodem. I póki mi dolewasz, póty piję. Trzeba mnie pilnować.
Nie rozumiem ludzi, którzy w ogóle nie piją. Moim zdaniem niektórych rzeczy po prostu nie da się znieść na trzeźwo.

2. Interesuję się siatkówką. Czasem bardziej intensywnie, czasem mniej (jak na wszystko mam różne fazy), ale cały czas w mojej głowie się ona przewija. Jest to jedna z tych rzeczy, którą kocham odkąd tylko sięgam pamięcią, kiedy jeszcze ZAKSA nie była ZAKSĄ, tylko Mostostalem Azoty Kędzierzyn-Koźle. 

3. Gdybym mogła wybrać, moim ostatnim posiłkiem z pewnością byłyby pierogi. W nosie mam wymyślne potrawy rodem z Master Chefa, dla mnie Mistrzem Kuchni jest moja babcia, kiedy ugotuje właśnie pierogi. Najlepsze danie na świecie, koniec, kropka.


4. Prawie nie oglądam filmów, jedynie z rodziną lub przyjaciółmi, co ostatnimi czasy nie zdarza się zbyt często. Lubię za to animce (nie wszystkie, oczywiście) i niektóre bajki. Pepe Pan Dziobak z Fineasza i Ferba po prostu wymiata; z zainteresowaniem śledzę też nowe odcinki Ben 10
Moja mama ma do tego świetne podejście: „Dziecko, ty powinnaś pornosy oglądać, a nie kreskówki!”

5.
W ogóle nie piję kawy. Wiem, że niektórym ciężko wyobrazić sobie coś takiego, że dla niektórych kawa to nie napój, kawa to stan umysłu, ale mnie przy życiu trzyma earl grey. Zresztą nie tylko earl grey, nie pogardzę żadnym innym gatunkiem. Za każdym razem, kiedy robię zakupy, w moim koszyku ląduje kolejny rodzaj tego napoju.


 6. Kocham koncerty. Chodzę na nie, kiedy tylko się  da i kiedy mam kogo ze sobą zaciągnąć. Muzyka z  komputera czy komórki nigdy nie będzie brzmiała tak,  jak na żywo. Byłam na happysadzie, Strachach na  Lachy, Indios Bravos, Eldo, T.Love, Abradabie,  NDK... Na każdym z nich bawiłam się świetnie,  jednak chciałabym zobaczyć i usłyszeć na żywo trójkę  moich zagranicznych ulubieńców: Linkin Park, Muse i    Placebo. 

7. Jeśli chodzi o facetów, zwracam u nich uwagę na plecy, tyłek, palce (chude!) i buty (za trampki mają u mnie jakieś plus tysiąc punktów).
I jak to w życiu bywa, mój nowy przyjaciel jest praktycznie przeciwieństwem tego, co lubię w chłopakach (z wyglądu!).

A teraz nominacje: Potworek, Lúthien, Amira, Ignis.
Oczywiście i tak każdy może wziąć udział. Miłej zabawy. ;)

wtorek, 2 października 2012

Tak być nie może...

Nie mogę cieszyć się jak głupia z każdego jego sms-a i martwić się, kiedy nie pisze nic cały dzień.
Nie mogę się wkurzać, że pisze albo dzwoni do mnie tylko wtedy, kiedy mu się nudzi, a jednocześnie idiotycznie szczęśliwa biec na spotkanie z nim.
Nie mogę tyle pić, a potem się kleić. 
Nie mogę być zazdrosna o coś, co nie jest moje, o kogoś, kto nie jest mój. 
Nie mogę obudzić się rano z cholernym bólem gardła i stwierdzić, że zaczął się nowy, piękny dzień. 
Nie mogę uzależnić swojego nastroju przez cały dzień od tego, czy napisze mi coś rano, czy może jednak nie. 

A jednak tak jest. Zupełnie jakbym była kimś innym! Chyba naprawdę ktoś mnie podmienił.

Mogło być gorzej. Mogłabym być zakochana.

A może...?

Gdybyście chcieli wiedzieć jak rozwija się sytuacja, powiem wam, że zwyczajnie jej nie ogarniam. To dla mnie coś nowego, nie wiem, co robić. 


Dokładnie, szaleństwo.
Tymczasem słucham nowego Muse. Może nawet za jakiś czas napiszę kilka słów na temat moich wrażeń po wysłuchaniu The 2nd Law.