piątek, 6 grudnia 2013

Gdybyście kiedyś zastanawiali się, co robi Emi w czwartkowe wieczory, tutaj macie próbkę. 

Chwilę później jednak siadam i potrząsam głową jak zawsze wtedy, kiedy chcę odgonić złe myśli. Cholera - mówię odrobinę za głośno, a śpiący jeszcze mężczyzna przewraca się na bok. Jego dłoń przez chwilę wędruje w powietrzu w poszukiwaniu czegoś - może mnie? - aż w końcu trafia na leżącą na podłodze bluzkę - moją bluzkę - i bierze ją do ręki, po czym znów zamiera bez ruchu. Nie chcę odbierać mu jej, bojąc się, że się obudzi, a ja nie jestem jeszcze gotowa na konfrontację z wydarzeniami poprzedniej nocy.
Otulam się więc kocem, którym byłam przykryta i powoli wstaję. Zerkam jeszcze na zegarek, który mam na ręce, wskazuje dwanaście minut po piątej, ale wątpię, żeby w obecnej sytuacji miało to jakiekolwiek znaczenie. Z westchnieniem ruszam na obchód mojego małego świata.
Teraz znajduję się w sortowni, największym pomieszczeniu, do którego mamy dostęp. My, czyli ci, którzy mieli akurat tyle szczęścia, żeby w czasie incydentu znajdować się wewnątrz budynku zwanego niegdyś Sortownią Gotówki. W sumie jest nas dziesięcioro, choć na początku było dwa razy tyle, łączy nas tylko miejsce pobytu, a dzieli prawie wszystko. Wracając jednak do sortowni, jest to duża sala o dawniej białych, dziś już niestety szarawych ścianach, której centralny punkt stanowią ustawione w dwóch rzędach plecami do siebie biurka, w każdym rzędzie po sześć. Na każdym z nich stoi maszynka do liczenia pieniędzy, kalkulator, a w tym momencie na niektórych poniewierają się jeszcze jakieś resztki banknotów. Oprócz tego znajduje się tam również jedne biurko odseparowane od reszty, które zajmował kierownik. Tuż za nim jest przejście do kolejnego pomieszczenia pełnego pieniędzy, zamkniętego na amen z powodu złamanego w zamku klucza. Gdyby przyszło co do czego, zawsze można by spróbować wyważyć drzwi lub przedostać się tam w inny sposób, jednak nikt z nas nie śmiał tego proponować. Te dodatkowe cztery metry kwadratowe nie są nam aż tak potrzebne. Pod ścianami piętrzą się też regały pełne zalegających śmieci: opasek na banknoty, worków foliowych i jutowych, fiszek, gumek recepturek, papierów do drukarek i kalkulatorów, bezpiecznych kopert. Można zobaczyć rolomaty i sortery do bilonu, porozrzucane kasety bankomatowe i jeszcze więcej kasy. Na korkowych tablicach wiszą ogłoszenia, zalecenia i polecenia, których i tak nikt nie czytał. Przyglądam się leżącej nieopodal Malwinie, która chrapie zwinięta w kłębek pod jednym ze stanowisk, i Konradowi, któremu za poduszkę służy kilka złożonych jutowych worków. Ze złością kopię w jedną z bezpiecznych kopert, których nikt nie uprzątnął i natychmiast tego żałuję, bo moja stopa natrafia na ciężki bilon, a nie, jak się spodziewałam, lekkie banknoty, które pofrunęłyby na drugi koniec sortowni. Klnąc idę dalej, na korytarz.
Tam są kolejne regały, kolejne kasety, wózki, na których fajnie się kiedyś jeździło, kserokopiarka i kolejne drzwi prowadzące do kolejnych pomieszczeń. Labirynt biur, pokoików i schodków, w którym jakimś cudem nauczyłam się żyć. Nogi niosą mnie do jadalni, która jest nieco większa od przeciętnej kuchni i zawiera typowe dla tego miejsca sprzęty. Wyciągam z szafki swój kubek i nalewam do niego wody z dystrybutora. Naczynie stanowi dla mnie ostatnią namiastkę normalności w tym szaleństwie i przypomina o domu, choć domu już dawno nie ma. Upiłam łyk. Jak dobrze, że chociaż zamknięta hermetycznie woda mineralna wciąż ma ten sam smak.
- Nie możesz spać? - Słyszę za sobą głos Marzeny. Przytakuję. - Nie martw się - mówi do mnie. - Musi być jakiś sposób. Uda nam się, zobaczysz.
Marzena jest marzycielką. To trzydziestotrzyletnia kobieta, niezwiązana z nikim i z niczym na tym świecie. Szczęściara. Parała się wieloma zajęciami, od sprzedawcy w sklepie spożywczym, przez kuriera, taksówkarza, makijażystkę, aż po malarkę i nauczycielkę rosyjskiego. Kiedy chciała mnie rozbawić, zawsze zaczynała mówić dużo w tym języku. Nie mam pojęcia, jakim cudem osiągnęła taką biegłość, skoro w szkole się go nie uczyła i nie ukończyła żadnych studiów. Nigdy nie chciała o tym mówić, a jej przeszłość zawsze owiana była tajemnicą. Zdarza jej się zapędzić trochę w opowieściach, kiedy wieczorami nie mamy co robić, ale do tej pory nie mówiła o niczym, co wydarzyło się w jej życiu zanim skończyła dwadzieścia jeden lat.
Kiedyś była piękna, kiedy jej blond włosy skręcały się w loki, oczy podkreślała delikatnym makijażem, a figurę zwiewnymi sukienkami. Dziś resztki tej urody przebijają przez zasmuconą twarz i wciąż pełne nadziei błękitne oczy. Chyba nie mam ochoty z nią rozmawiać. Nie mam nadziei. Liczę na to, że w toalecie wreszcie będę mogła pobyć sam na sam, ale z jednej z nich dochodzą dźwięki sugerujące, że lepiej nie przeszkadzać, w kolejnej ktoś najwyraźniej wpadł na ten sam pomysł, co ja, bo zamknięty jest na klucz i nie chce odpowiadać (przez myśl przeszło mi też coś o wiele gorszego, ale natychmiast wyrzuciłam to z głowy). Z trzeciej dochodzi płacz. Nie chcę pomagać, boję się, że przy próbie pocieszania sama mogę się rozpłakać.
Błąkam się przez korytarze, wędruję tam, gdzie nogi mnie poniosą - stróżówki, skarbca, przedskarbca, śluzy, szatni, magazynu, gabinetu dyrektora, mniejszych sortowni, aż trafiam do punktu wyjścia. Zapomniałam, że sortownia ma osobną łazienkę. Wpadam do niej. Przy umywalce stoi Daniel, rozebrany do pasa, a może ubrany od pasa w dół, i ochlapuje twarz wodą. Nie mam nawet siły rzucić swojego stałego tekstu o oszczędzaniu zasobów, bo nie wiemy, na ile nam ich wystarczy. Mężczyzna dostrzega moje odbicie w lustrze i zakręca kurek.
- Jak się spało? - pyta.
Czuję, że łzy napływają mi do oczu. Duszę się tutaj, po prostu się duszę. Brakuje mi świeżego powietrza, słońca, gwiazd, nawet deszczu i mrozu, na które kiedyś narzekałam. Wolności, spacerów po lesie, wiatru znad morza, gorącego piasku pod stopami. Widoku gór, ruchliwych ulic, zatłoczonych centrów handlowych. Studiów, nauki, pracy, ciągłego braku pieniędzy.
Nie mówię nic. Nieśmiało podchodzę do Daniela, obejmuję go w pasie i wtulam się w jego plecy. Są ciepłe, pachną spokojem i bezpieczeństwem. Zaczynam płakać. Płaczę i płaczę, mam wrażenie, że trwa to godzinami, podczas gdy w rzeczywistości mija zaledwie kilka minut. Daniel wyciera twarz ręcznikiem, zamyka drzwi, siada na sedesie i sadza mnie sobie na kolanach. Przytula mocno, jakby chciał wydusić ze mnie cały smutek i cały żal, chociaż oboje wiemy, że to niemożliwe. A ja wciąż płaczę, nie tylko z przerażenia i obawy o kolejne dni, nie tylko z rozpaczy po stracie bliskich, ale też z powodu tego, że kiedy dostałam to, co chciałam, tego, kogo chciałam, wciąż nie umiem tego docenić.

170 komentarzy:

  1. dobrze, że Cię przytulił.. myślę, że troche otuchy Ci to dało :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż to fragment opowieści jest...

      Usuń
    2. hahah^^ ja myślałam że to twe przeżycia osobiste hahah xd lol :D jak mnie nabrałaś to masz talentos:D

      Usuń
    3. Nawet nie pomyślałam, że ktoś może wziąć to na poważnie :P

      Usuń
    4. ja to wzięłam;p xd ja mgr FP xd :D

      Usuń
    5. Nikomu nie powiem. ;)

      Usuń
    6. masz talent, czyta się lekko i przyjemnie:) dlatego myślałam że to opowieść o Tobie :)

      Usuń
    7. Problem w tym, że uwielbiam rozwlekać momenty, w których zupełnie nic się nie dzieje, za to akcji nie umiem za bardzo opisywać... :P

      Usuń
    8. ja lubię takie rozwlekanie wtedy czekanie na ową akcję jest o wiele przyjemniejsze xd dawaj dalej pisuj;D

      Usuń
    9. Trzeba jeszcze akcję jakąś wymyślić. :P A ja to bym tylko rozwlekała. :P

      Usuń
    10. hahah zawsze możesz bohaterów pozabijać na początek by potem ich wskrzesić :D ot akcja :D

      Usuń
    11. Nie jestem fanką takich działań. Zawsze mnie wkurzały takie rzeczy w serialach. :P

      Usuń
    12. Wybacz, w internetach nie słychać ironii :P

      Usuń
  2. Skojarzyło mi się z serialem "Zagubieni". Nie jestem w temacie, więc mogę się dowiedzieć o co dokładniej chodzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jeszcze tego nie wiem. Zaczęłam kiedyś pisać i ostatnio do tego wróciłam. Prolog i coś na kształt rozdziału pierwszego można przeczytać na moim drugim blogu.

      Usuń
    2. Bardzo realistyczne :) Naprawdę kawał dobrej roboty!

      Usuń
    3. Dziękuję. :) Mam nadzieję, że uda mi się to kontynuować, bo wiele historii zaczynam, ale nie umiem skończyć.

      Usuń
    4. To może spróbuj robić z nich opowiadania? W sensie takie krótkie, które można szybciej skończyć ;)

      Usuń
    5. Mogę spróbować, ale nie mam pojęcia, co z tego wyjdzie. :)

      Usuń
    6. Coś na pewno ;) Może w przyszłości powrócisz do zaczętych fragmentów, niektórzy tak mają :)

      Usuń
    7. Mi też się to zdarza. :) Lubię swoje stare historie, chociaż nie wszystkie mają sens.

      Usuń
    8. Twórczość niektórych wielkich poetów jest kompletnie bez sensu, a jednak dzięki niej osiągnęli sławę ;)

      Usuń
    9. Nie mówiąc o współczesnym malarstwie. :)

      Usuń
    10. O, właśnie :D Nigdy go nie zrozumiem, dlatego wolę się nie zagłębiać ;) Ale w taką nawet niezrozumiałą prozę, to lubię :)

      Usuń
    11. Ja stwierdziłam dawno temu, że nigdy nie zrozumiem sztuki, więc dzielę ją na to, co mi się podoba i to, co mi się nie podoba. :)

      Usuń
    12. Bardzo mądry podział :D

      Usuń
    13. Przypomniała mi się jeszcze jedna grupa w tym podziale: sztuka, której nie lubię, ale którą szanuję. :)

      Usuń
    14. Pan Tadeusz. :D Rubens, Rembrandt i tak dalej. :)

      Usuń
    15. Kochany "Pan Tadek" <3 i "Lalka" :) O tak, z tym się zgadzam, to jest sztuka, którą się po prostu szanuje :)

      Usuń
    16. I trzyma od niej z daleka. :)

      Usuń
  3. A mi skojarzyło się z "Solaris" Lema.
    Dobry fragment, gdzie mogłabym zobaczyć resztę jeśli istnieje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, uwielbiam Lema.
      Wszystko, co istnieje i do czegoś się nadaje, można przeczytać na moim drugim blogu, papierowa-lodka.

      Usuń
    2. No to mam już zajęcie. :)

      Usuń
    3. Dużo tego nie ma.

      Usuń
    4. Z tego co zdążyłam przeczytać, to warto czekać na wiecej. :)

      Usuń
    5. Może coś skrobnę, jak będę miała trochę czasu w święta. :)

      Usuń
    6. Widzę, że nie tylko ja liczę, że w święta będzie czas :)

      Usuń
    7. Sporo osób tak zakłada...

      Usuń
    8. A potem nic nie wychodzi z tego?

      Usuń
    9. Może niektórym się uda. Ja mam tyle wolnego od pracy w te święta, że chyba z nudów zacznę się uczyć...

      Usuń
    10. Nieee, aż taka nuda, żeby zacząć się uczyć jest możliwa?

      Usuń
    11. Czasem by się przydało...

      Usuń
    12. Niestety, trzeba się zmuszać.

      Usuń
    13. A to powinna być przyjemność... :P

      Usuń
  4. Ważna jest obecność tej drugiej osoby obok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym tak kiedyś. Cóż, na razie mam wyobraźnię.

      Usuń
    2. Ja na razie cieszę się tym, że jestem singlem, jak na razie mam dość relacji damsko-męskich.

      Usuń
    3. Ja niby też, ale ciągle się w coś pakuję.

      Usuń
    4. Taka chyba już ludzka natura. Wiemy, że nie wyjdzie nam to na dobre, ale i tak wciąż próbujemy.

      Usuń
    5. Czasami nie widzimy pozytywnych stron relacji, ale dopiero potem możemy wyciągać wnioski.

      Usuń
    6. Podobno uczymy się na błędach.

      Usuń
    7. Podobno. a ja już nie mogę doczekać się świąt i wytchnienia.

      Usuń
    8. Jak większość z nas.

      Usuń
    9. Ooo! Szkoda, ale kuruj się i bierz coś na odporność :)

      Usuń
    10. Nie biorę żadnych lekarstw, dopóki nie muszę. ;)

      Usuń
    11. Chodziło mi bardziej o to, żeby wziąć coś z witamin czy zjeść coś co ma naturalne witaminy :p

      Usuń
    12. Musiałabym do sklepu skoczyć, a tak bardzo mi się nie chce. :D

      Usuń
    13. Na mnie zaczynające się ferie świąteczne też tak działają, a muszę zrobić zakupy i zacząć sprzątać.

      Usuń
    14. Ja dziś cały dzień układałam rzeczy w kuchni, bo nowe meble mamy, a tak naprawdę właściwie nie widać, żeby cokolwiek było zrobione, za to ja padnięta jestem. A to dopiero początek.

      Usuń
  5. Dobrze wykorzystane czwartkowe wieczory.
    Przytulanie jest magiczne, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takie szczęście w pigułce. :)

      Usuń
    2. Oj tak, brakuje mi go :)

      Usuń
    3. Zwłaszcza zimą...

      Usuń
    4. Tak, przydałoby się trochę ciepła... Cholera, z Gosią Andrzejewicz mi się skojarzyło. xd

      Usuń
    5. Zawsze zostaje kaloryfer. :)

      Usuń
    6. Albo herbatka i kołderka, mój obecny wybór;p

      Usuń
    7. Też może być. ;)

      Usuń
    8. Chociaż to ciepło ramion jest wyjątkowe.

      Usuń
    9. Bo nie da się tego kupić.

      Usuń
    10. Owszem. Tej magii nie da się zastąpić niczym...

      Usuń
    11. Trochę szkoda, ale z drugiej strony to dobrze. Gdyby można było to zastąpić, straciłoby cały urok.

      Usuń
    12. Tak, nikt by go tak nie doceniał.

      Usuń
    13. Gdzieś czytałam, że żeby człowiek był szczęśliwy, potrzebuje około ośmiu przytuleń dziennie.

      Usuń
  6. Wciągnęło mnie, takie realistyczne... ;) a przytula nie to najlepsze co może być :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Pokombinuję coś dalej, ale głowy nie dam, że będzie miało sens. :)
      Oczywiście. Jak pisałam wyżej, to takie szczęście w pigułce.

      Usuń
    2. to ja czekam na ciąg dalszy :)

      Usuń
    3. A ja czekam na natchnienie. ;)

      Usuń
    4. z natchnieniem to i ja mam problem :P

      Usuń
    5. A kto nie ma? ;) Najgorsze jest to, że czas i natchnienie nigdy nie idą w parze...

      Usuń
    6. otóż to :P ja mam cicha nadzieję, że jakoś we święta wena się "obudzi" :P

      Usuń
  7. Na początku naprawdę myślałam, że to jakiś dzień z Twojej pracy czy coś w tym stylu... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko moja wyobraźnia... Kiedyś zaczęłam pisać opowiadanie, a w czwartek naszła mnie ochota na jego kontynuowanie. :)

      Usuń
    2. Nieźle Ci wychodzi w takim razie to pisanie :)

      Usuń
  8. ale masz dobrą rękę do pisania. Pisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Postaram się coś napisać w święta, jak będę miała trochę więcej czasu. :)

      Usuń
    2. Przynajmniej będę miała motywację. :)

      Usuń
  9. Na początku można faktycznie pomyśleć, że to dzień z życia ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo ciekawa postać Marzeny :) uwielbiam takie opowieści! pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A już prawie uwierzyłam, że to chodzi o Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę. Może powinnam była napisać, że to tylko i wyłącznie moja radosna twórczość. :)

      Usuń
    2. Powinnaś :) Ale widzę, że zmieniłaś czcionkę i wielkość liter po wstępie, choć i tak większość zmyliłaś ;)

      Usuń
    3. Byłam pewna, że wszyscy się domyślą, bo nie mam przecież aż tak ciekawego życia. :)

      Usuń
    4. Chyba wszyscy liczyli na Twoje ciekawe alter ego :P

      Usuń
    5. Może ujawni się innym razem. :)

      Usuń
    6. Ale zapewne to będzie zupełnie inne wcielenie :)

      Usuń
    7. Może w innym wymiarze. ;)

      Usuń
    8. Na wzór tego wyżej? :P

      Usuń
    9. Wierzysz, że równolegle istnieje gdzieś alternatywna rzeczywistość? :) To właśnie tam jestem fajna. ^^

      Usuń
    10. Chodzi o ten świat, gdzie koty chodzą na dwóch łapach do pracy i zmywają naczynia?

      Usuń
    11. Nie, raczej ten, w którym żyją jeszcze wspanialsze wersje nas samych. ;)

      Usuń
    12. Gdzieś istnieje wspanialsza wersja mnie? Przecież ja jestem idealna :D haha :D

      Usuń
    13. A jednak istnieje jeszcze lepsza. :D

      Usuń
    14. Aż chce ją poznać :D

      Usuń
    15. Jej wspaniałość mogłaby Cię przytłoczyć. :P

      Usuń
    16. Nie mówiłam, że jest idealna, tylko wspaniała. :D

      Usuń
  12. Z początku myślałam, że opisujesz swój dzień... Nie zrozumiałam do końca zdania XD Za szybko przeczytałam...
    Ale później zrozumiałam, że coś jest nie tak :P Fajnie napisane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość się nabrała. :P Aż mi się głupio zrobiło, że jednak moje życie jest o wiele nudniejsze od mojej wyobraźni...

      Usuń
    2. A gdzie tam, wyobraźnia zawsze jest trochę wybujała XD Moja wyobraźnia to dopiero popłynęła przy moim opowiadaniu :D Aż wstyd :P

      Usuń
    3. Oj tam, oj tam. Chyba od tego właśnie jest wyobraźnia. ;)

      Usuń
  13. Uwielbiam czytać cudzą twórczość! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Gdyby nie komentarze wyżej, które czytałam, rozpaczliwie poszukując informacji, co się stało, naprawdę dałabym sobie rękę uciąć, że to Twoja sytuacja. Całe szczęście nie, bo nie wygląda na wesołą :) Ale piszesz świetnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, przepraszam. :) I dzięki za miłe słowa. :)

      Usuń
  15. No kurde, to jest historia

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeżu, Emi! ;_;
    Nawet nie wiesz, jak mnie przestraszyłaś... Nie ma mnie jakiś czas (ze wstydem przyznaję, że zbyt długi...), wchodzę na Twojego bloga i mało co nie dostaję zawału serca.
    Cudownie piszesz! Ale, Borze Liściasty, ostrzegaj następnym razem. ;_;
    U mnie też jest nieco nowości, także zapraszam! Wybacz mi bardzo, bardzo długą nieobecność. Teraz będę nadrabiać!
    ~Pozdrawiam ciepło *u*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym Cię prosić o adres bloga z Twoim opowiadaniem? Zaginął w czeluściach moich internetów, a chętnie bym poczytała. :)

      Usuń
    2. Następnym razem walnę chyba wielkimi literami: "Uwaga, to tylko moja radosna twórczość, proszę nie brać tego na serio" :D
      papierowa-lodka.blogspot.com

      Usuń
    3. Dla mnie takie ostrzeżenie byłoby bardzo wskazane ;D
      Dziękuję za adres, już tam lecę. *u*

      Usuń
    4. No to będzie, jak tylko stworzę coś, co nadaje się do opublikowania. :D

      Usuń
  17. Odpowiedzi
    1. Nie mam pomysłu. :D

      Usuń
    2. Chcieć to móc, zaktywizuj wyobraźnię :D

      Usuń
    3. To nie takie proste! :P

      Usuń
    4. Wiem, ale mimo to Cię dopinguję ^^

      Usuń
    5. Dziękuję, doceniam to. ;)
      Na papierowa-lodka.blogspot.com znajdziesz prolog i trochę więcej coś na kształt rozdziału pierwszego (a to, co tu przeczytałaś, to początek właśnie pierwszego rozdziału). Także w razie czego, zapraszam. :)

      Usuń
    6. Zaglądnę, bo sama uwielbiam pisać, co automatycznie powoduje zainteresowanie twórczością innych :)

      Usuń
    7. Będzie mi niezmiernie miło. :)

      Usuń
    8. Przeczytałam całość, to bardzo intrygujące. Pomysł masz wyśmienity, najoryginalniejsza historia, z jaką miałam do czynienia od dłuższego czasu, a prolog wymiata :D

      Usuń
    9. Dziękuję za miłe słowa. Mam nadzieję, że nie zepsuję dobrego pierwszego wrażenia. ;)

      Usuń
    10. Trzymam kciuki, będę śledzić opowieść :)

      Usuń
    11. Jeśli będzie co śledzić. :D

      Usuń
  18. Momentami brakuje mi takiego pisania. Kiedyś mi to jakoś szło...

    OdpowiedzUsuń
  19. Jestem na siebie taka zła! Przecież uwielbiam pisać. Chcę to robić. Ale co? Pomysłów - D-N-O! chciałam wymyślić coś nowego, nie da rady, chciałam kontynuować stare, pustka. no idzie zwariować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten ból. :D Trzeba to po prostu przeczekać, prędzej czy później wena sama przyjdzie. ;)

      Usuń
    2. Już mnie kurcze od wakacji tak trzyma! :) Co napiszę, to później kasuję, albo chowam w folderze i idąc za piosenką: "wszystko krąży gdzieś i zanika, zwykle gubiąc swój sens, zwykle z tego nic nie wynika"!

      Usuń
    3. Też mi się tak zdarza... Czasem aż żal mi patrzeć na to, co napisałam, a co dopiero czytać i publikować. :P

      Usuń