Do tej pory miałam zerową motywację. Dziś moja motywacja osiągnęła wartość ujemną. Nie chcę wychodzić z domu, bo boję się, że coś złego znów się wydarzy. Najchętniej nie wychodziłabym z łóżka - tam jest przecież bezpiecznie.
Na palcach jednej ręki, gdybym miała trzy amputowane, mogłabym policzyć miłe rzeczy, które wydarzyły się w tym miesiącu.
Mama w szpitalu.
Kordian nie żyje.
Myślałam, że mam przyjaciela, ale przyjaciele nie dają sobie badyli i nie wściekają się, kiedy mówisz o znajomych płci przeciwnej.
Cieszyłam się, że znalazłam telefon, który zgubiłam pod szpitalem. Kilka godzin później padł.
Laptopa naprawiałam we wrześniu, teraz znowu choruje na to samo.
Nie mogę spać, nie mogę wstać.
Co chwilę płaczę.
Grabaż chory, koncert trwa ze czterdzieści pięć minut. Indios Bravos pokrywa mi się z maratonem Igrzysk Śmierci, Luxtorpeda z nocą polskiego kina.
Nie mówię już nawet o spóźnionych/uciekających autobusach, zgubionych zatyczkach do kolczyków, paskudnej pogodzie, zimnym domu, bólu brzucha i innych pomniejszych beznadziejnościach.
Tak, wiem, że zawsze może być gorzej. Żyję, jestem w miarę zdrowa, nie klepię biedy, mam przyjaciół. Ale minęło dopiero siedemnaście dni listopada i zdarzyło się tyle złych rzeczy... Modlę się tylko, żebyśmy wszyscy dożyli grudnia. Bo grudzień będzie lepszy, prawda? W końcu to będzie my december...
W świetle tego, co napisałaś, wcale Ci się nie dziwię. Daj sobie czas, tak po prostu.
OdpowiedzUsuńTaki mam plan. Zresztą nic innego nie potrafię zrobić.
UsuńCzasem nie ma sensu silić się na oryginalność, a tym bardziej bohaterstwo. Zobaczysz, że będzie lepiej :)
UsuńNie mogę się tego doczekać. :P
UsuńJa też :D
UsuńJa mówiłam, że listopad jest do bani i po Kordianie jeszcze bardziej się w tym przekonaniu utrzymuję.
OdpowiedzUsuńDo tej pory listopad zawsze był znośny... Od teraz chyba zacznę go nienawidzić.
UsuńNo ale popatrz, to widać gołym okiem, że miesiąc przechodni: październik: jesień/rok akademicki - grudzień - święta/nowy rok a ten listopad bez sensu. ni to zima, ni to jesień i jeszcze takie straszne rzeczy się dzieją tej.
UsuńZgodnie z tą logiką, to na przykład luty też jest bez sensu.
UsuńNo plis, już luty jest przecież przyjemniejszy od listopada, bo wiosna niedługo, bo to, bo tamto XD
UsuńMoże i racja...
UsuńA tu ciemno. Zimno. I za każdym rogiem dzieje się coś złego.
UsuńNie wywołuj wilka z lasu.
UsuńDo dupy to wszystko.
UsuńPomyśl, że już niedługo święta i w ogóle...
UsuńTaa... godzina piętnasta, Lu wyszła z uczelni, bez parasola, w trampkach... zaczęło padać... no kocham to.
UsuńNovember rain. :) Chyba czas powoli zmieniać buty i kurtki na cieplejsze...
UsuńAleż ja mam cieplejszą kurtkę! Tylko mi się wydawało, że "jeszcze do zniesienia, to włożę trampki" i tak się skończyło... A normalnie już w kozakach chodzę :D
UsuńDwa dni temu powiedziałam Patrykowi: niech ten listopad się już skończy. Dokładnie, jak zbiór poniedziałków. Tych najbardziej pechowych i deszczowych... Aż trudno napisać coś pokrzepiającego.
OdpowiedzUsuńPo prostu trzeba to przeczekać.
UsuńOtóż to. Zacisnąć zęby i mieć nadzieję, że grudzień będzie lepszy.
UsuńBędzie lepszy, tego akurat jestem pewna.
UsuńWięc skoro pewność się tak Ciebie trzyma, to nie może być inaczej :)
Usuńja już chce święta i wolne... dosyć mam listopada także..
OdpowiedzUsuńJeszcze kilkanaście dni...
Usuńodznaczam w kalendarzu:D:D
UsuńNie napiszę ci, że wszystko będzie dobrze, bo w takiej sytuacji to według mnie tylko farmazon. Faktycznie miałaś ciężko w tym miesiącu, na szczęście jeszcze się nie skończył. Być może jutro będzie lepiej, a może nie. Ale na pewno w końcu się podniesiesz i sama sobie powiesz, że "kurcze, tak być nie może", uśmiechniesz się i jakoś znajdziesz siły, by się zmotywować. A przynajmniej taką mam nadzieję.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie wolałabym, żeby się już skończył. Mam wrażenie, że nic miłego się w listopadzie nie wydarzy... Oczywiście to tylko wrażenie i mam nadzieję, że bardzo się mylę. Pożyjemy, zobaczymy.
UsuńChyba nie mamy większego wyjścia, jak przeczekać to piekło... może chociaż ta druga połowa nie będzie aż tak tragiczna... jakąś nadzieję mieć trzeba.
OdpowiedzUsuńBo tylko nadzieja nam pozostaje. :)
UsuńNadzieja umiera ostatnia - tego się trzymajmy :)
UsuńMogę dorzucić to, że wczoraj zdechła jedna z moich papug (ze starości, ale i tak...) + nie będzie u mnie drugiej tury wyborów, a miałam być w komisji ;|
OdpowiedzUsuń"Ta zima kiedyś musi minąć" i tak samo będzie z listopadem.
Myślę, że każdy mógłby tu coś dorzucić...
UsuńWiem o tym. Byle przeżyć jeszcze te kilkanaście dni.
Już bliżej do końca niż dalej :)
UsuńTak napewno bedzie dużo lepszy a ja przytulam cie mocno :)
OdpowiedzUsuńDzięki kochana. :)
UsuńAle juz jest ci troche lepiej?
UsuńMoja biedna :(
OdpowiedzUsuńJak się czuje mama?
Lepiej. Pewnie niedługo ją wypiszą.
UsuńBardzo mnie to cieszy :) W rodzinie jeszcze się tak kłócą, czy przeszło im?
UsuńW mojej rodzinie wszyscy ciągle się kłócą. :P
UsuńNie wiem czy tak jak w mojej :P Ale sorry, w mojej to sobie już nawet dzień dobry nie mówią :P
UsuńAle wracając do tematu to cieszę się, że mama wraca do zdrowia, zobaczysz, pomału i wszystko się ułoży i znów będzie dobrze :)
Nieszczęścia nie chodzą w pojedynkę. Dodajmy do tego depresyjną pogodę listopada - trujący shake gotowy.
OdpowiedzUsuńTrzymam za zdrowie rodzicielki. :)
Widzę jesień za oknem, widzę jesień w ludziach... Chyba, niestety, przede wszystkim w ludziach. Kochana, głowa do góry, odwróci się!
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę piosenkę.
Jeszcze tylko kilka dni i minie ten parszywy miesiąc...
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Nie poddawaj się :*
OdpowiedzUsuńJa też tak miała jak się waliło to nie jedna rzecz- ale potem znów jest dobrze. Życzę zdrowia mamie :*
Listopad ma w sobie wszystkie smutki z całego roku...
OdpowiedzUsuńOj mój nastrój to naprawdę żadna motywacja ostatnio.
OdpowiedzUsuńAch kurwa, co za czas jakiś rozjebany dla wszystkich widze..
OdpowiedzUsuńo rany...:-/ u mnie też bez rewelacji,
OdpowiedzUsuń3maj się Emiii :*
A niech idzie w cholerę ten listopad ;]
OdpowiedzUsuńa do tego spadł cholerny śnieg?
OdpowiedzUsuńU mnie wszystko zaczęło się walić od chwili śmierci Kordiana. Cała dusza cierpiała, potem jakoś się poskładałam, ale znowu tylko egzystuje. Mój współlokator jeszcze dokopuje moją ledwo poskładaną duszę. Nie mam skąd czerpać sił, czerpię z mojej wyobraźni, bo tam mam ukojenie.
OdpowiedzUsuńObejrzałam 17 odcinków jednego anime w ciągu jednego dnia... aż tak bardzo uciekam od rzeczywistości.
Choć mimo tego, że mi się wali moje dotychczasowe życie jestem dobrej myśli.