Wczoraj skończyłam słuchać Kosogłosa - ostatnią tom Igrzysk Śmierci. Przeczytałam ją dużo wcześniej, jednak między obejrzeniem pierwszej i drugiej części filmu, postanowiłam odświeżyć sobie pamięć i ściągnęłam audiobooka, który leciał mi w tle przez kilka kolejnych dni.
To był błąd, i nie chodzi mi o to, że dwa razy śniły mi się Głodowe Igrzyska rozgrywane na moim podwórzu, ale o to, że po raz drugi musiałam zmierzyć się ze śmiercią ulubionego bohatera trylogii. Co więcej, ponownie zapoznając się z treścią książek, polubiłam go jeszcze bardziej, niż za pierwszym razem, a więc jego śmierć zasmuciła mnie jeszcze bardziej. Popłakałam się. Do tej pory, kiedy pomyślę o nim, oczy robią mi się mokre.
Gdybym kiedyś miała okazję spotkać Suzanne Collins, niewątpliwie moim pierwszym pytaniem skierowanym do niej byłoby: "Dlaczego go zabiłaś?!". Zresztą to pytanie mogłabym zadać wielu innym twórcom książek, mang, filmów i seriali. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent moich ulubionych postaci umiera. A ja muszę żyć dalej.
Zaraz po wypłakaniu się w poduszkę i zadaniu tysiąca pytań "Dlaczego właśnie on?!", zaczynam szukać wśród znajomych kogoś, kto miał styczność z owym bohaterem. Zazwyczaj któraś z moich przyjaciółek wie, w czym rzecz, i spieszy z pomocą. "Autorka musiała mieć bardzo zły dzień" powiedziała mi A., która też ubolewała nad tą śmiercią. (Ewentualnie konsultuję sprawę z kilkoma innymi osobami i spotykam się z powszechnym zrozumieniem. "Wredna baba z tej autorki.")
Krok drugi to zwrócenie się do M.. Wyjaśniam jej sytuację, a ona ma na to gotowe rozwiązanie: "Jesteś nekromantką w Starters, wskrześ go sobie." Starters to jej książka, umieściła mnie tam jako nekromantkę właśnie, więc wystarczy, że powiem "Chcę mieć tego i owego" i mam. Oczywiście więcej dzieje się w naszej wyobraźni niż na papierze, jednak lubię mieć poczucie, że postać nie zginęła, ale żyje w innym świecie.
Na koniec pozostaje mi już tylko stworzenie własnego fan fiction, gdzie bohater wcale nie umiera i wszystko kończy się szczęśliwie lub też umierają wszyscy i to też jakiś rodzaj happy endu. I historia żyje własnym życiem.
Tym razem pomógł mi w tym konkurs na lubimyczytać.pl: Wyobraźcie sobie, że odkryliście tajne wejście do mózgu wybranego bohatera literackiego i możecie sterować jego myślami i czynami. Kim chcielibyście sterować i jak wykorzystalibyście tę moc? Natychmiast wpadłam na pomysł i zasiadłam do pisania. Zainteresowanych odsyłam tutaj: klik, przypominając jednocześnie, że wypowiedź zawiera spoiler.
Czytaliście/oglądaliście Igrzyska Śmierci?
Czytaliście/oglądaliście Igrzyska Śmierci?
Ja jestem jeszcze większym hardkorem: nie miałam serca dokończyć opowiadania, bo musiałabym uśmiercić własnego bohatera, którego pokochałam nad życie :D
OdpowiedzUsuńDobre! :D Jesteś genialna. :)
UsuńTa anegdota przeszła ju do legendy :D
UsuńNie dziwię się. ;)
UsuńZwłaszcza, że ów bohater miał pełne prawo do odejścia :P
UsuńAch, to przywiązanie... :D
UsuńMiłość bezgraniczna :D
UsuńJa ostatnio w moim nowym tworze zabiłam dziesięć osób w pierwszym rozdziale. ;)
UsuńSpróbuj uśmiercić kogoś w dwudziestym, to pogadamy :D
UsuńNie mam jeszcze zielonego pojęcia, co w nim będzie. I czy w ogóle powstanie. :)
UsuńPreferujesz twórczy chaos, nieraz powstają z niego wielkie rzeczy ^^
UsuńTwórczy chaos. :D Mam nadzieję, że coś z niego powstanie. ;)
UsuńDzieło wiekopomne :D
UsuńBez przesady. Liczę po prostu na książkę, którą ktoś kiedyś wyda i ktoś kiedyś przeczyta. :)
UsuńJuż masz spore grono czytelników, jeśli policzysz nas, blogujących :)
UsuńAle to jeszcze nie jest książka. ;)
UsuńJak się przyłożysz, to będzie :D
UsuńBędzie, będzie! ;)
UsuńDobrze, że nie zdradziłaś o kogo chodzi bo chcę to sama wyczytać w książce :)
OdpowiedzUsuńNie zrobiłam tego, bo sama nienawidzę spoilerów. Potrafią mi zepsuć całą przyjemność z czytania.
UsuńJak przeczytasz, zgłoś się do mnie, pogadamy o naszych wrażeniach. :)
A są ebooki na necie? :)
UsuńW internecie jest wszystko. ;) Powinny być na chomikuj, chyba nawet stamtąd ściągałam.
UsuńTylko właśnie nie lubię czytać na kompie książek, wolę drukowane wersje ale cóż, fundusze nie pozwalają na zakupy :)
UsuńA w bibliotece nie ma? Chyba że u Ciebie na Końcu Świata nie ma bibliotek. :P
UsuńJest ale w Szkole Podstawowej :/
UsuńNaprawdę? :(
UsuńCzytałam i oglądałam. Na razie uważam, że książki są o wiele lepsze. Mogę zmienić zdanie po ekranizacji "Kosogłosa", bo właśnie ta książka mi się nie podobała :(
OdpowiedzUsuńMi też przypadła do gustu najmniej z całej trylogii, ale z drugiej strony mój ulubieniec był w niej cały czas obecny, więc mam do niej sentyment.
UsuńCo do filmu, widziałam na razie tylko jedynkę, ale nie powaliła mnie na kolana. Spodziewałam się czegoś lepszego.
Czyli właśnie powinnaś ją lubić jeszcze mniej, skoro autorka pozbawiła Cię w niej ulubieńca... ( ;)) )
UsuńWielu mówi, że druga część filmu jest lepsza, ale jak dla mnie obie są na podobnym poziomie. I też spodziewałam się czegoś, co mnie wgniecie w fotel, jak to było z książką :P
Chyba czuję to trochę inaczej. :)
UsuńBędę musiała w końcu się zabrać za ten film, ale nie mam ochoty oglądać go sama, więc chyba poczekam na jakąś fajną okazję z koleżankami...
Nie no, rozumiem, bo też tak czasem mam, tylko mówię o najbardziej oczywistym podejściu ;P
UsuńTylko nie zagadajcie filmu, bo wiem z doświadczenia, jak się spędza czas z koleżankami :)
Jeśli będzie taki, jak pierwsza część, to nie mam nic przeciwko przegadaniu go, oczywiście poza scenami z moim ulubieńcem. :)
UsuńJa już pisałam, że według mnie obie części są na podobnym poziomie, ale musisz to sama ocenić :D
UsuńZobaczymy. :)
UsuńGłupio się przyznać, ale ani nie oglądałam ani nie widziałam filmu. Stwierdziłam, że najpierw obowiązkowo przeczytam, a że z czasem było kiepsko, to do tej pory mam to w planach. Może wkrótce wybiorę się do biblioteki i w końcu wezmę się za przeczytanie tej trylogii.
OdpowiedzUsuńCałą listę tego wyzwania co u mnie znajdziesz, gdy na facebooku wpiszesz "The 100 Day Song Challenge, Polska Edition" tam masz opis wszystkich dni i tego jakie piosenki dodawać :)
Czemu głupio? To książka jak książka, nie ma się czego wstydzić. ;)
UsuńTo często zwą empatią. Także odczuwam straty, bezkarne zakończenia kłócące się z moją koncepcją, przesiąkam. To dość powszechne doznanie. Oglądałam pierwszą część za namową koleżanki, która przeczytała i obejrzała obowiązkowo. Film jak to film fantasy - odrębna fabuła i aktorzy. Przyjemnie się oglądało ale to nie mój gatunek.
OdpowiedzUsuńDodam, że u mnie nowy post i jeśli masz ochotę wpadnij tak jak ówcześnie i pozostaw opinię, nie ukrywam, że każda jest dla mnie na wagę złota :)
Można to tak nazwać, ale dla mnie nazywanie rzeczy po imieniu nie jest najważniejsze. :) Film rzeczywiście nie jest wybitny, a szkoda, bo książka była naprawdę niezła.
UsuńNie czytałam i nie oglądałam. Kiedyś się nawet za to zabierałam, ale... ale co? Dlaczego w końcu nie ruszyłam? Ah, nie wiem.
OdpowiedzUsuńNienawidzę uśmiercania najlepszych bohaterów. Są tacy, którym chętnie sama wpakowałabym kulkę w łeb, ale oni najczęściej szczęśliwie dożywają do końca. Najciekawsze postaci odchodzą najszybciej. To niesprawiedliwe.
Zdarza się. Też zabierałam się za wiele książek, a ostatecznie ich nie tknęłam. Na wszystko musi przyjść odpowiedni czas.
UsuńTak bywa. W sumie jak w życiu - też nie zawsze jest sprawiedliwie...
To prawda. Więc może i mój na Igrzyska przyjdzie ;)
UsuńMało kiedy jest, właściwie...
Ciekawy konkurs, niezła inspiracja dla blogowej notki :)
OdpowiedzUsuńI nie wiem, jak powiedzieć, że ja nie lubię książkowo - filmowych happy-endów. Co innego w życiu, tutaj niech się wszystkim układa jak najlepiej, choć wiadomo, że o to trudno.
U mnie bywa z tym różnie, ale kiedy już przywiążę się do danego bohatera, liczę na happy end.
UsuńZaniedbałam trochę filmy i książki niestety, a chętnie coś ciekawego poczytałabym. Ale myślę, że tragiczny wypadek podkręca akcję.
OdpowiedzUsuńOwszem, podkręca, ale nie kiedy na jednej stronie ginie kilka osób, a kiedy umiera mój ulubiony bohater, mam ochotę zamknąć książkę i nie czytać do końca.
UsuńCoś w tym jest. Ale taki jest już urok kiedy ktoś nie ma pomysłu jak odpowiednio rozkręcić akcję.
UsuńW niektórych książkach wręcz trzeba zabić kilku bohaterów. Trudno, żeby w książce o wojnie czy horrorze nikt nie zginął.
UsuńNie tylko w tego typu filmach ktoś ginie.
UsuńNie tylko, ale w akurat takich ofiary są nieuniknione. Co innego takie, w których autor nie wie, co zrobić z danym bohaterem i zabija go w wypadku samochodowym czy coś takiego.
UsuńTak, dokładnie, a co mogłabyś polecić z jakichś fajnych tytułów książek?
UsuńZależy jaki klimat książek lubisz. :)
UsuńTeraz czytam Murakamiego, ma dosyć nietypowy styl, podoba mi się też w nich nutka tajemniczości i oczywiście fakt, że ich akcja dzieje się w Japonii.
Poza tym, uwielbiam też serię o Niecnych Dżentelmenach Scotta Lyncha, Pana Lodowego Ogrodu, a z lżejszych chociażby Akademię Wampirów, ale nie jestem w stanie ocenić, czy któreś z nich przypadną Ci do gustu.
Jestem otwarta na różne typy/ rodzaje, więc pewnie sobie coś wypożyczę :)
UsuńJa zaraz wybieram się do biblioteki. :)
UsuńJa jak na razie mam tydzień wolnego, więc odpoczywam od uczelnianego zamętu.
UsuńObijasz się? :)
UsuńNie, mam trochę roboty, ale przydałby się odpoczynek mimo wszystko.
UsuńZawsze znajdzie się coś do zrobienia...
UsuńNiestety.
Usuńja księżki przeczytałam w tydzień, jednym tchem. wciągnęły mnie bardzo bardzo, ale film już tak mnie nie podniecił jak książki :)
OdpowiedzUsuńTo super, że Tobie też się podobała ta seria. :) A film rzeczywiście nie jest aż taki dobry, niestety.
Usuńksiążka naprawdę bardzo mnie wciągnęła musiałam po prostu je przeczytać :D ostatnio tak samo szybko przeczytałam całą serię darów anioła ^^
UsuńTeż czytałam, ale do Igrzysk się nie umywa. :)
Usuńto prawda:) igrzyska to coś więćej niż romansidło :D to walka^^
UsuńDokładnie. :)
UsuńNie czytałam i nie oglądałam, ale się do tego przymierzam.
OdpowiedzUsuńNiesamowita jest ta magia, że słowa tak na nas wpływają, poruszają i w pewnym sensie zmieniaja nasze życie.
Właśnie, magia. Inaczej nie umiem tego określić. :)
UsuńI jeszcze ten szacunek do tych, którzy "czarują" :D
UsuńChciałabym tak umieć.
UsuńWiesz, ostatnio doszłam do wniosku, że umiejętności pomagają, ale generalnie wszystko da się wypracować. Nawet to jakie emocje wywołamy w czylelniku - wszystko jest kwestią ciągłych prób, a nie jakiegoś tam talentu. Talent może pomóc, ale tylko pomóc.
UsuńZgadzam się w stu procentach. Dlatego też ciągle coś skrobię w nadziei, że kiedyś stworzę coś naprawdę dobrego.
UsuńTylko wiesz, trzeba jeszcze kręcić i nęcić, żeby się przebić. :D
UsuńJak już stworzę coś sensownego, to będę się kręcić i nęcić, na razie tylko piszę do szuflady i od czasu do czasu wysyłam opowiadania na konkursy.
UsuńI jak idą te konkursy? :)
UsuńNa razie nijak. :) Ale przynajmniej mam motywację, żeby coś stworzyć na określony temat. To dobre ćwiczenie.
UsuńOczywiście, że dobre :) Warto próbować. Kiedyś tez coś pisałam na konkursy i w sumie sukcesy dawały mi ogromną satysfakcję. :)
UsuńNajgorzej jest, kiedy pojawia się we mnie iskierka wątpliwości, że być może jednak się do tego nie nadaję...
UsuńKażdy ma wątpliwości :) A jednak nadal wracasz. I to się liczy.
UsuńBo strasznie lubię to robić. ;)
UsuńWiem, wiem :D
UsuńTo chyba najlepsza motywacja pod słońcem. :D
UsuńCzytałam Igrzyska Śmierci, ale dalszych części już nie. Filmu też nie obejrzałam, choć pewnie niedługo to zrobię.
OdpowiedzUsuńHaha, Martin :D
A czemu nie przeczytałaś kolejnych części? :)
UsuńNo ja niestety nei czytałam i nie oglądałam, nawet mi sie o oczy/uszy nie obiło, natomiast wiem doskonale jak sie czujesz. Aczkowiek dla przykładu jak pan Ćwiek zniknął mi Lokiego to nie tyle chciało mi się płakać, co miałam ochotę go wychłostac (dla ścisłości, pana Ćwieka, nie Lokiego)
OdpowiedzUsuńNaprawdę o tym nie słyszałaś? Aż dziwne. :)
UsuńMówisz o Kłamcy? Swojego czasu nasłuchałam się o tym od przyjaciółki...
A ja jeszcze tego nie czytałam i nie oglądałam. Zawsze oglądam ekranizację po przeczytaniu książki, ale zanim się za to wezmę, to czeka mnie jeszcze parę innych knig ;)
OdpowiedzUsuńMasz czas, książka i film nie zające, nie uciekną. ;)
UsuńAle wolałabym to już przeczytać ;D
UsuńZdecyduj się :P
UsuńChcę, ale czytam coś innego. Odwieczny problem ;D
UsuńDziwny ten Twój problem. :D
UsuńDziwak ze mnie ^^
UsuńNa to wygląda. ;)
Usuńnie czytałam ani nie oglądałam ;)
OdpowiedzUsuńTwoja strata. :) Przynajmniej w przypadku książki.
UsuńMam w planach przeczytać całą trylogię a Ty umocniłaś mnie w przekonaniu, że warto :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Serdecznie polecam wszystkie części, a kiedy już przeczytasz, podziel się ze mną wrażeniami. :)
UsuńZanim to nastąpi to może dużo czasu minąć, bo w mojej bibliotece jak zwykle nic nie ma :/ Patrzyłam już jednak na allegro po ile te trylogie chodzą :D
UsuńMi koleżanka pożyczyła dwie pierwsze części, a właściwie wmusiła je we mnie. :) Trzecią ściągnęłam sobie w pdf, ale jest też w kilkunastu bibliotekach w mieście.
UsuńJa nie za bardzo lubię czytać na kompie ;) Wolę jednak mimo wszystko papierową wersję, ale znowu nie lubię kupować książek, bo mi one pokoju nie ozdabiają i po przeczytaniu nie wiem co z nimi zrobić a wyrzucić szkoda ;)
UsuńTeż nie przepadam, ale wtedy bardzo chciałam to przeczytać. :) Do tej pory zdarza mi się ściągać ebooki, ale wtedy czytam zazwyczaj w telefonie. Zastanawiałam się nawet nad kupnem czytnika.
UsuńJa nie odczuwam potrzeby posiadania książek, wystarczy mi ich przeczytanie. :)
Też myślałam nad czytnikiem, ale teraz tablety są w tych samych cenach a jak tablet to przecież chrześnicy na komunię myślałam kupić. No właśnie, co dziś najlepiej kupić chrześnicy na komunię?
UsuńPrzede wszystkim, czytniki i tablety różnią się ekranem. Ekrany czytników mniej męczą oczy. No i mi akurat tablet jest niepotrzebny, bo mam smartfona, a to praktycznie to samo. :)
UsuńNie mam pojęcia. Mój chrześniak ma chyba z pięć lat, a ostatni raz widziałam go na chrzcie...
ja moją chrześnicę też widuje tylko na rodzinnych okazjach typu chrzty i komunie ;) Nie odwiedzam jej, bo po prostu niby bliska rodzina ale kontaktów nie utrzymujemy. A jak usłyszałam, że się teraz kupuje laptopy i quady to głowa mnie rozbolała....
UsuńTeż uważam, że to straszne. Dzieciakom się od tego w głowach przewraca i rośnie kontrast między bogatszymi a biedniejszymi. Jeszcze wyjdzie na to, że kiedy mój chrześniak będzie miał komunię, w modzie będzie kupowanie mieszkań...
UsuńDojdzie do tego, że na komunię trzeba będzie sprzedać dobytek życia albo zapisać testament...
UsuńCałkiem możliwe... Gdzie się podziały czasy, kiedy dzieci cieszyły się z zegarka albo roweru?
UsuńJa nie wiem :/ Dziewczynki się z samej białej sukienki cieszyły...
UsuńTo wina konsumpcyjnego stylu życia, który prowadzimy. Kiedyś ludzie nie mieli wiele, więc cieszyli się z mniejszych rzeczy. Teraz wszystkiego jest pod dostatkiem, więc chcą mieć wszystko.
UsuńNajgorsi chyba w tym wszystkim są rodzice tych dzieci :/
UsuńMyślę, że to też wina telewizji, gdzie pokazują taki styl życia, i reklam. Gdybym była dzieckiem, na pewno chciałabym większość z tych zabawek... A taki rodzic, który haruje cały dzień w pracy, nie ma nawet czasu wyperswadować dziecku, że to niekoniecznie tak, jak mu wmawiają.
UsuńKiedyś chyba było więcej reklam z zabawkami dla dzieci. Wydaje mi się, że na tą sytuację większy wpływ niż telewizja ma zawiść rodziców, że oni muszą być ci lepsi, a ich dziecko musi mieć lepiej niż inni, nawet gdyby miało być mniej szczęśliwe. Bynajmniej ja tak zaobserwowałam...
UsuńA mi wydaje się, że reklamy zabawek lecą co chwilę, zwłaszcza na typowo dziecięcych kanałach. Nie mam właściwie żadnych znajomych z dziećmi, w rodzinie też nie ma wielu maluchów, więc nie do końca wiem, jak to jest.
UsuńJa tak właśnie zaobserwowałam, nawet nie wiem kiedy. Z czasem. Po przyjaciółce, po jej chłopaku... Po koleżance. A z im biedniejszej rodziny pochodzą rodzice tym więcej w nich tej zawiści...
UsuńI po co to wszystko? Później dzieci mają wszystko i nie potrafią niczego szanować...
UsuńBłędne koło... Ja swoich dzieci nie chciałabym tak wychować. Dlatego jednocześnie wstyd mi, że moja chrześnica jest tak wychowana :/
UsuńNie masz na to wpływu.
UsuńNiby tak, ale jednak i tak pewien niesmak pozostaje. Chciałoby się złapać to dziecko za rękę i powiedzieć: "Jak Ty się zachowujesz?".
UsuńTo też nie byłoby mile widziane...
UsuńChyba by mnie wyrzucili stamtąd i prześladowali do końca życia :D
UsuńPamiętam jak ubolewałam nad śmiercią pewnego bohatera. XD
OdpowiedzUsuńZ jakiej książki/filmu/czegokolwiek? ;)
UsuńSapkowski saga o wiedźminie. Był tam taki wampir, ciekawa postać.
UsuńChyba nawet coś mi się obiło o uszy. Koleżanka jest fanką i namawia mnie na przeczytanie. :)
UsuńWarte przeczytania :). Bo film to nie ma nic wspólnego z książką XD
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńŁadnie zaspoilerowałaś, aż musiałam usunąć Twój komentarz. Nie chcę psuć innym czytania. ;)
UsuńTak, właśnie o niego mi chodziło... Musiałam trzy razy wracać do tego fragmentu, żeby upewnić się, że jednak zginął, a i tak do końca książki miałam nadzieję, że może jeszcze się pojawi... I cały czas myślałam, jak sobie bez niego poradzi jego biedna żona. :( C. też szkoda, ale od początku czułam, że coś mu się stanie.
Pff, no wiesz, a ja tak się namęczyłam przy pisaniu tego komentarza (klawiatura mi się psuje i klawisz z "a" mi nie działał) ;D Ale ja tak mam - jak zaczynam opowiadać o filmie/książce to znajomi często muszą mi ucinać, bo nieświadomie tworzę spoilery. Mój przyjaciel, czytając trylogię, praktycznie do mnie nie dzwonił, bo wiedział czym to się skończy ;)
UsuńNiestety, tak to jest jak ginie nasz ulubiony bohater... Ja tam strasznie się w sobie kotłowałam, jak to czytałam. Chyba podświadomie liczyłam na troszkę inne zakończenie. Zbyt wrażliwa jestem.
Doceniam Twoje poświęcenie, ale naprawdę wkurzają mnie spoilery. Dziwię się ludziom, którym one nie przeszkadzają. Jak można czytać książkę wiedząc, jak się skończy?
UsuńTeż chciałabym, aby zakończenie było inne. Niestety autorka stworzyła właśnie takie... Chyba nigdy się z tym nie pogodzę. :)
Rozumiem i w sumie sama nie przepadam za spoilerami. Co z tego, że sama czytam książkę od tyłu? ;D A co do filmów - mało ich oglądam i przeważnie są to ekranizacje ulubionych książek, więc i tak wiem jakie zakończenie (mniej więcej) będzie.
UsuńWiele osób nie może się z nim pogodzić. Jest ono jednocześnie oryginalne - taki tam happy end zmieszany z tragedią - jak i szokujacy.
Ja nie zajrzę nawet dwie strony do przodu, chyba że książka bardzo mnie nudzi. :)
UsuńNo tak - zakończenie jest na pewno nietypowe. Katniss pod koniec zaczęła zwyczajnie świrować i nie mogłam przekonać się co do jej zachowania... Oszalała na punkcie zabicia Snowa i od tego czasu naraziła wiele osób. I te jej ciągłe wyrzuty sumienia... Reszta była dla mnie całkiem do przyjęcia.
Podziwiam :D nie wiem właściwie, skąd mi się to wzięło - takie czytanie od tyłu. Tylko lektury czytam normalnie, chociaż... też nie wszystkie :D
UsuńJa za Katniss nie przepadałam w ogóle. Może nie tyle co jej nie lubiłam... tylko po prostu mnie czymś irytowała w każdej części.
Nawet sobie nie wyobrażam, jak można czytać od tyłu. ;)
UsuńMi podobało się w niej to, że w przeciwieństwie do innych bohaterek książek dla młodzieży, była silna i potrafiła sobie radzić w życiu, w dodatku bardzo ciężkim życiu. Za to jej rozterki wewnętrzne strasznie mnie irytowały.
Nietrudna sztuka, ale napewno kontrowersyjna - w końcu jak można odbierać sobie to, co najlepsze, czyli ewentualne elementy zaskoczenia :D Akurat trylogię Collins czytałam jeszcze normalnie. Podobnie z cyklem o Potterze. Tak sobie na ‘starość‘ zdziwaczałam.
UsuńFakt, hart ducha to ona miała, psychika, mimo wszystko, też okazała się silna. Ale to jej niezdecydowanie uczuciowe czy sprawa Snowa - aż chciało się ją potrząsnąć.
Dla mnie to i tak dziwne. Ale skoro tak lubisz... :)
UsuńPotrząsnąć? Ja miałam ochotę kopnąć ją w tyłek albo spoliczkować...
Ale teraz mam dwie książki do przeczytania do prezentacji maturalnej, może którąśdam radę przeczytać od początku do końca (dosłownie :)).
OdpowiedzUsuńPewnie podczas czytania też odczuwałam tego typu emocje. Ostatnio zapragnęłam sobie przypomnieć drugą część książki. Może tak jak Ty skorzystam z audiobooka
Aczkolwiek nie przepadam za nimi.
Co to za książki? :)
UsuńTeż nie przepadam, ale ostatnio potrzebowałam czegoś, co będzie mi leciało w tle, a na żadną muzykę nie mogłam się zdecydować, więc wybrałam właśnie czytaną książkę. :) Co prawda trochę mnie denerwowało, że kobieta, która to czytała, czasem zniżała głos do szeptu, a czasem krzyczała, więc raz było naprawdę cicho, a raz bardzo głośno, ale jakoś dałam radę wysłuchać do końca.
“Kwietniowa czarownica“ Axelsson i “Hańba“ Coetzee‘go.
OdpowiedzUsuńWłaśnie znaleźć audiobook z dobrym lektorem to naprawdę sztuka. Chyba jeszcze takiego nie znalazłam. Co prawda dwa razy decydowałam się na audiobooki, w przypadku lektur, ale ostatecznie wracałam do streszczeń :)
Szczerze mówiąc, niewiele audiobooków słuchałam do tej pory, więc nie mam w tym zakresie dużego doświadczenia. :)
UsuńCzasem tak jest, że ulubieni bohaterowie giną. Bo autor chce wywołać u nas łzy :/ Uwielbiam te książki :)
OdpowiedzUsuńJa jednak wolę, kiedy moi ulubieńcy dożywają do końca i żyją później długo i szczęśliwie. ;)
UsuńTo trzeba czytać bajki lub romansidła :P tam prawie zawsze wszystko kończy się dobrze :)
UsuńAż za dobrze. To też mi się nie podoba. :)
UsuńCiebie ciężko zadowolić :P
UsuńTo akurat prawda :)
UsuńNikt nie mówił, że będzie łatwo. ;)
UsuńJa pamiętam jak wyłam cały dzień, bo pies umarł w książce "Pies, który jeździł koleją". Nigdy więcej! :D
OdpowiedzUsuńTo było straszne! Jak można było coś takiego dzieciom zrobić? :P
UsuńNie wiem, ale tu wychodzi na jaw fakt, że MEN znęca się nad nami od najmłodszych lat :D
UsuńJa niestety tylko oglądałam dwie pierwsze części, ale trzecią chciałabym przeczytać :) Tak samo miałam przy czytaniu Harrego Pottera, przecież tam co chwilę umiera jakaś świetna postać! :(
OdpowiedzUsuńJak już czytać, to wszystkie części. :)
UsuńNo tak, Rwoling też uśmierciła kilkoro fajnych bohaterów...
Niestety nie jestem w stanie czasowo, a liczba książek, które chciałabym przeczytać wciąż rośnie :/
UsuńO niej to można jakąś pracę napisać na ten temat, bo przecież w "Trafnym wyborze" na samym początku uśmierciła dobrego człowieka i cała książka w zasadzie jest o tym, jaki to on był wspaniały :|
Akurat tego nie czytałam.
Usuńcoś komć mi się nie chciał dodać tam gdzie powinien noo;p niedobry!
OdpowiedzUsuńZdarza się. A czytałaś może Niezgodną? :)
Usuńnie.. niestety ale przeczytam:)
UsuńKoniecznie. :) Pierwsza część jest całkiem dobra, druga trochę gorsza, a teraz czytam trzecią.
UsuńCzytałam IŚ, a jakże by inaczej! Świetna trylogia. Co prawda sądzę, że pierwsza część jest najlepsza, ale pozostałym też nie można nic zarzucić. Aczkolwiek zabicia tylu cudownych osób jest wręcz niewybaczalne! Pomyśleć, że taka jedna niepozorna kobiecinka potrafi kilkoma słowami sprawić, że tysiące ludzi będą ryczeć nad jej książką.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o Martina - do jego twórzczości tak się nie przywiązałam, ale słowa: "Nic tak nie ożywia akcji jak trup" nmają w sobie wiele prawdy.
PS Po raz setny rozpoczęłam pisanie własnych historii i byłabym Ci ogromnie wdzięczna, gdybyś wpadła raz na jakiś czas, wychwyciła to, co mi umknęło i sypała dobrymi radami!
www. ostatnia-furiata.blogspot.com
Pozdrawiam!
nóż mi się w kieszeni otwiera, jak ktoś z kim się zyje, umiera w książce, to jest nie fair kurde! tak samo jest w serialach - np Georgie w Chirurgach. Albo Mark. Albo Lexie. no masakra!
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale z własnego doświadczenia wiem, że powieści/filmy, w którym ktoś ważny dla fabuły umiera, mają o wiele większy wydźwięk w nas, zapamiętujemy je na dłużej i wbrew pozorom - bardziej je lubimy. Może Ci się to wydawać śmieszne, ale podejrzewam, że gdyby wszystko skończyło się happy endem, a bohaterowie żyli długo i szczęśliwie, miałabyś lekki niedosyt. Nie chodzi mi tutaj o to, że główny bohater musi umierać, ale że ktoś po prostu powinien ;-)
OdpowiedzUsuńJa na przykład czytałam ostatnio sagę o Kyralii (Trudii Canavan). Historia ma aż 7 tomów, prequel i dwie trylogie. W ostatniej części pierwszej trylogii umiera mój ulubiony bohater i choć bolało mnie to strasznie, i do samego końca nie potrafiłam się z tym pogodzić - ba! nadal się z tym nie pogodziłam. Podejrzewam, że gdyby był taki zupełny happy end, to ta książka nie zapadłaby tak bardzo w mojej pamięci.
Może coś w tym jest. Też nie twierdzę, że nikt nie powinien ginąć, nawet spodziewałam się, że może umrze główna bohaterka bądź też któryś z jej przyjaciół... Ale są też bohaterowie, którzy nie powinni ginąć. Nie da się z tym pogodzić. :) Faktycznie, dzięki temu książka bardziej zapadła mi w pamięć, jednak autorce nigdy nie wybaczę.
Usuń