czwartek, 27 lutego 2014

Dzień 7: Post z torebki

Wróciła Czerwona Szminka, a wraz z nią 30 day challenge. Czas pokazać, co mam w torebce:


Górny rządek (od lewej):
  • Portfel kupiony w Mohito. Niestety nie jest taki wypchany, na jaki wygląda.
  • Długopisy
  • Słuchawki do telefonu
  • Wampirowca - kukiełka na palec, którą dostałam od przyjaciółki. 
  • Kalendarz
  • Książka - tym razem jest to Gra Endera.
  • Krem do rąk (Biedronka), tusz do rzęs (Eveline), podkład (Rimmel), błyszczyk (Inglot), korektor (?) - zwykle te kosmetyki spokojnie wystarczają mi do szczęścia.
  • Chusteczki

Dolny rządek:
  • Zestaw do soczewek - w środku lusterko, pojemniczek z płynem, pudełko na soczewki. Świetna rzecz.
  • Pomadka ochronna (Nivea)
  • Karta magnetyczna do pracy
  • Tabletki przeciwbólowe
  • Klucze z otwieraczem do kapsli, również prezent, przywieziony z Norwegii.
  • Pendrive
  • Mini latarka
  • Żel antybakteryjny do rąk
  • Chwilówki - bo najlepsze cukierki to darmowe cukierki. 
  • Telefonu nie ma, bo to właśnie nim robiłam zdjęcie. 

#Nie znoszę ludzi, którzy najpierw mnie wkurzają, a potem wyskakują z "Ale nie strzelaj focha!"... Przynajmniej dopóki nie przypomnę sobie, że wcale nie muszę z nimi rozmawiać. ;) #Pogoda ostatnio dopisuje, więc spaceruję i robię sporo zdjęć. Kilka z nich wrzucę pewnie w najbliższym czasie. #Może wreszcie dokończę ten tag? Życzcie mi powodzenia. 

środa, 19 lutego 2014

Life looks better in spring


#Dokładnie tego brakowało w moim cyrku życiu: kolejnego pajaca... Dobrze, że są osoby, dzięki którym przypominam sobie, dlaczego nie lubię ludzi. Na szczęście są też tacy, którzy przypominają, że czasem warto zrobić wyjątek. 

#Morgenstern! Nic (poza Stochem i Bródką, oczywiście) nie cieszy mnie tak, jak fakt, że lekarzom udało się poskładać Morgiego na te igrzyska i to na tyle, że w pierwszym konkursie zajął miejsce w trzydziestce, w drugim dał radę wylądować, a w trzecim razem z kolegami zdobył srebrny medal. Od razu przypominają mi się czasy, kiedy oglądałam skoki z koleżanką (z którą już zresztą nawet nie rozmawiam) i kibicowałyśmy swoim ulubieńcom: ja miałam wyżej wymienionego pana, ona Simona Ammanna. Dziś obaj mają na koncie sporo sukcesów... Przypomina mi się małyszomania i nazwiska z dawnych lat: Schmitt, Hautamaeki, Ahonen, Hannawald. Myśląc "konkursy drużynowe", widzę reprezentację Austrii, która zgarniała prawie wszystko: Morgenstern, Loitzl, Koch, Kofler, Widhoelzl, Schlierenzauer... Wspomnień czar. A teraz większość z nich przeszła na emeryturę, słyszy się nowe nazwiska, a my mamy stochomanię i fun z Piotrka Żyły. ♥




#Nadrobiłam też zaległości w czytaniu One Piece i przypomniał mi się kolejny ulubieniec, którego autor pozbawił życia. Seria ciągle trwa i trwa, i trwa..., więc mam nadzieję, że Eiichiro Oda wpadnie na pomysł, żeby go ożywić. W OP nie ma rzeczy niemożliwych... Przy okazji przekonałam się, że nie ma sensu przeglądanie jakiejkolwiek grafiki/stron związanych z serią, jeśli nie jest się na bieżąco, bo można oberwać konkretnym spoilerem. A to boli.



czwartek, 13 lutego 2014

Wyłażą z piwnic koty...


Na początek pochwalę się moimi biżuteryjnymi nabytkami:


Te dwa cudeńka kupiłam jakiś czas temu w Cubusie. Oba przecenione na 9,99 zł (z 49,99 zł i 39,99 zł).


Broszkę kosogłosa kupiłam tutaj. Polecam, mają bardzo ładną i niedrogą biżuterię, a do tego dostałam 10% zniżki na kolejne zakupy.


 Ponadto po raz pierwszy upiekłam muffinki. Niby mała rzecz, a ile radości daje. 

Biorę też udział w 100 day song challenge:
Dzień 1: Piosenka, której znasz cały tekst: Luxtorpeda - Autystyczny
Dzień 2: Piosenka z pierwszego albumu, który kiedykolwiek kupiłeś (co to za album?): Verba - Młode wilki (Ósmy marca)
Dzień 3: Piosenka, która przypomina ci noc poza domem: Pablopavo - Do stu
Dzień 4: Piosenka, którą pamiętasz, której słuchali Twoi rodzice: Budka Suflera - Sen o dolinie
Dzień 5: Piosenka, którą lubią Twoi przyjaciele, ale nie ty: Marek Grechuta - Korowód
Dzień 6: Nowa piosenka: Klaxons - There is no other time
Dzień 7: Jedna z Twoich ulubionych piosenek: LemON - All you need is love
Dzień 8: Piosenka, którą kiedyś lubiłaś, a teraz jej nie lubisz: nie mam pomysłu.
Dzień 9: Melodia przypominająca dzieciństwo: Peja - Mój rap, moja rzeczywistość
Dzień 10: Piosenka z jednego z Twoich ulubionych albumów (co to za album?): Muse - Sing for absolution (Absolution)

#Jestem cztery lata do tyłu, bo moim zdaniem ostatnia Zimowa Olimpiada odbyła się w Turynie. #Śniło mi się, że to ja zabiłam Kennedy'ego. #Jak w tym roku obchodzę Walentynki? Szerokim łukiem. #Zapachniało wiosną. #Przez kuchenne okno widzę dziki. #Czytam: Bajki dla dorosłych #Słucham: Pablopavo - Polor #Oglądam: Wojny magazynowe #Piszę: Pamiętnik Annie

niedziela, 2 lutego 2014

I niech los zawsze wam sprzyja, czyli jak pogodzić się ze śmiercią ukochanej postaci

Wczoraj skończyłam słuchać Kosogłosa - ostatnią tom Igrzysk Śmierci. Przeczytałam ją dużo wcześniej, jednak między obejrzeniem pierwszej i drugiej części filmu, postanowiłam odświeżyć sobie pamięć i ściągnęłam audiobooka, który leciał mi w tle przez kilka kolejnych dni. 


To był błąd, i nie chodzi mi o to, że dwa razy śniły mi się Głodowe Igrzyska rozgrywane na moim podwórzu, ale o to, że po raz drugi musiałam zmierzyć się ze śmiercią ulubionego bohatera trylogii. Co więcej, ponownie zapoznając się z treścią książek, polubiłam go jeszcze bardziej, niż za pierwszym razem, a więc jego śmierć zasmuciła mnie jeszcze bardziej. Popłakałam się. Do tej pory, kiedy pomyślę o nim, oczy robią mi się mokre.



Gdybym kiedyś miała okazję spotkać Suzanne Collins, niewątpliwie moim pierwszym pytaniem skierowanym do niej byłoby: "Dlaczego go zabiłaś?!". Zresztą to pytanie mogłabym zadać wielu innym twórcom książek, mang, filmów i seriali. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent moich ulubionych postaci umiera. A ja muszę żyć dalej.


Zaraz po wypłakaniu się w poduszkę i zadaniu tysiąca pytań "Dlaczego właśnie on?!", zaczynam szukać wśród znajomych kogoś, kto miał styczność z owym bohaterem. Zazwyczaj któraś z moich przyjaciółek wie, w czym rzecz, i spieszy z pomocą. "Autorka musiała mieć bardzo zły dzień" powiedziała mi A., która też ubolewała nad tą śmiercią. (Ewentualnie konsultuję sprawę z kilkoma innymi osobami i spotykam się z powszechnym zrozumieniem. "Wredna baba z tej autorki.")

Krok drugi to zwrócenie się do M.. Wyjaśniam jej sytuację, a ona ma na to gotowe rozwiązanie: "Jesteś nekromantką w Starters, wskrześ go sobie." Starters to jej książka, umieściła mnie tam jako nekromantkę właśnie, więc wystarczy, że powiem "Chcę mieć tego i owego" i mam. Oczywiście więcej dzieje się w naszej wyobraźni niż na papierze, jednak lubię mieć poczucie, że postać nie zginęła, ale żyje w innym świecie. 

Na koniec pozostaje mi już tylko stworzenie własnego fan fiction, gdzie bohater wcale nie umiera i wszystko kończy się szczęśliwie lub też umierają wszyscy i to też jakiś rodzaj happy endu. I historia żyje własnym życiem.


Tym razem pomógł mi w tym konkurs na lubimyczytać.plWyobraźcie sobie, że odkryliście tajne wejście do mózgu wybranego bohatera literackiego i możecie sterować jego myślami i czynami. Kim chcielibyście sterować i jak wykorzystalibyście tę moc? Natychmiast wpadłam na pomysł i zasiadłam do pisania. Zainteresowanych odsyłam tutaj: klik, przypominając jednocześnie, że wypowiedź zawiera spoiler.

Czytaliście/oglądaliście Igrzyska Śmierci