środa, 24 grudnia 2014

Wesołych!

List do Mikołaja napisany, dom posprzątany, okna umyte, pierogi ulepione, barszcz się grzeje, pierniczki pachną na cały dom... Pozostaje tylko złożyć życzenia:

Życzę Wam przede wszystkim spokoju, radości, zdrowia, rodzinnej atmosfery, wspaniałych przyjaciół, udanych prezentów i brzucha pełnego przepysznych dań. Udanego świętowania. :)


 (Przepraszam, że Was ostatnio nie odwiedzam, ale mam problemy z komputerem. Jak tylko uda mi się pożyczyć laptopa od siostry, nadrobię wszystkie zaległości.)

piątek, 5 grudnia 2014

This is my December, czyli Nominacja Dobrych Myśli

Na początku dziękuję wszystkim za życzenia urodzinowe pod poprzednim postem. Cieszę się, że jesteście tu ze mną. 


A teraz przejdźmy do sedna. Do podzielenia się swoimi dobrymi myślami zachęciła mnie Martyna. Dziękuję za nominację. :)
To trudniejsze zadanie, niż się spodziewałam, nie dlatego, że nie mam miłych wspomnień, lecz dlatego, że ciężko było wybrać z nich tylko trzy. 

Odbieram telefon w pracy, już na dzień dobry dostaję opieprz. Ktoś pyta mnie o rzecz, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Pani to rzeczywiście się na niczym nie zna - słyszę w słuchawce. 
Chwilę później wchodzi kolega. Dzwonią teraz do niego. Słyszę, jak mnie tłumaczy: że dopiero weszłam, nie miałam czasu się zorientować... Ostatecznie załatwił całą sprawę za mnie, chociaż to zdecydowanie nie należało do jego obowiązków. 
Opowiadam o sytuacji kierowniczce, ta nie kryje oburzenia. Później dowiaduję się, że porządnie ochrzaniła faceta, który wtedy dzwonił i dała do zrozumienia, że ma się mnie nie czepiać, bo będzie miał z nią do czynienia.
Wtedy naprawdę zaczęłam doceniać ludzi, z którymi pracowałam.

II
Październikowe popołudnie, skończyliśmy zajęcia. Głodne i zmęczone wpadamy do maca i wybieramy zestawy, oczywiście z kuponów. I rozmawiamy. O tym, jaki wykładowca jest wredny, co trzeba zrobić na kolejne ćwiczenia, ale i o pracy, znajomych, chłopakach. Wokół inni studenci i wszechobecny charakterystyczny zapach fast foodu i kawy. 
Wtedy chyba po raz pierwszy cieszyłam się z bycia studentką, czułam, że jestem na swoim miejscu i robię to, co lubię, wśród ludzi, których lubię. 

III
Nie pamiętam dokładnej daty. Siedzieliśmy wtedy w kilka osób, ja, on, jego znajomi, piliśmy, rozmawialiśmy. Zastanawialiśmy się nad pracą po studiach i tym podobnymi, kiedy powiedział: Wyjedziemy. Ty znasz angielski, ja znam angielski... Poradzimy sobie.
Jakby było jakieś my. Oczywiście wtedy nie było, teraz też nie ma, ale fajnie było pomyśleć, że mogłoby być.

Nominuję:
i tradycyjnie wszystkich, którzy zechcą się przyłączyć do zabawy.

Dobrze, że mamy już grudzień.

wtorek, 2 grudnia 2014

To dzięki Tobie jeszcze jakoś trzymam się

Dwadzieścia dwa lata minęły jak jeden dzień... Tak, dzisiaj obchodzę dwudzieste drugie urodziny. Z tej okazji chciałabym podziękować kilku osobom.



Starym przyjaciołom.
Koleżankom z podstawówki, którym bardzo chciałam się przypodobać, a im bardziej się starałam, tym bardziej mnie odrzucały. Nie da się z nikim zaprzyjaźnić na siłę.
Marcie, którą uważałam za przyjaciółkę i dzieliłam się sekretami. Szkoda, że dziś mijamy się bez słowa.

Koleżankom z gimnazjum.
Lence, która tak skutecznie wpoiła we mnie przekonanie, że jesteśmy lepsze od innych, że przez długi czas naprawdę w to wierzyłam. Wciągnęła mnie też w świat mangi i anime, do dziś pamiętam, jak siedziałyśmy razem na forum o Naruto i oglądałyśmy Bleacha. Przede wszystkim zawdzięczam jej jednak to, że tu jestem. To ona zainspirowała mnie do założenia mojego pierwszego bloga.
Mariolce, która była moją dobrą duszą. Chyba tylko dzięki niej nie odpuściłam sobie nauki. 
Siedzenie między nimi dwiema na angielskim było ciekawym doświadczeniem.

Ludziom z pracy.
Dzięki nim nabrałam pewności siebie, przekonałam się, że potrafię być w czymś dobra i że podejmowanie decyzji nie boli. Zwłaszcza właściwych.
Marcinowi, który pewnie nawet nie wie, że był dla mnie kimś ważnym. Ciekawe, czy nasze drogi jeszcze kiedyś się skrzyżują. 

Ludziom ze studiów.
Adzie, dzięki która robiła najlepsze notatki, z którą mogłam śpiewać Ile jestem ci winien / Ile policzyłaś mi za swą przyjaźń... w przerwie między wykładami, z którą chodziłam do maca po zajęciach zjeść i pogadać. Dzięki której to nie był stracony czas.

Rodzinie.
Rodzicom, że cały czas mnie wspierają na swój sposób, i że jeszcze nie wyrzucili mnie z domu. 
Siostrze, że wciąż jestem dla niej jej małą siostrzyczką. 
Babci, która mimo choroby wciąż mnie rozpieszcza.
Ciociom, wujkom, kuzynom, chrzestnym.

Obecnym przyjaciołom i tym, którzy po prostu są obok.
Adze, Magdzie, Asi, Kaśce, Martynie. Przepraszam, że upchnęłam was w jednej linijce, ale wam przecież nie muszę tłumaczyć, że bez was nie dałabym sobie rady.
Bartkowi, Łukaszowi, Wojtkowi. 
Jak to jest, że ze mną wytrzymujecie?

Tym, którzy byli, ale z jakiegoś powodu zniknęli. 
Bo nasze drogi się rozeszły, bo urwał się kontakt, bo byli dupkami. Bo odeszli.

Tym, którzy inspirują.
Luxom, którzy traktują fanów jak rodzinę. Happysadom i Strachom, na których koncertach byłam już tyle razy, że chyba się uzależniłam. Indiosom, którzy zarażają pozytywną energią. Pięć Dwa, Eldo, Zeusowi.
Linkinom, na których muzyce się wychowałam. Muse, Placebo i Marsom.
I wielu innym w zależności od nastroju.

I na koniec oczywiście Wam, Czytelnikom.
Kiedy zakładałam pierwszego bloga, nie pomyślałbym nawet, że dzięki niemu poznam tylu świetnych ludzi. Dziękuję za to, że jesteście, czytacie, radzicie, wspieracie i pocieszacie. Że mogę dzielić się z Wami swoimi przeżyciami, a Wy wpuszczacie mnie do Waszego świata.

Dziękuję. :)