Tym razem to nie fejsbukowe rozmowy wciągnęły mnie tak, że nie miałam czasu na blogowanie - po prostu po oddałam laptopa do serwisu tydzień temu i dopiero dzisiaj dostałam go z powrotem.
Przez te kilka dni nie zdarzyło się wiele. Zdążyłam zachorować i wyzdrowieć, a lato zdążyło zmienić się w jesień. A, i jeszcze to:
Ale przecież wszyscy już o tym wiedzą.
Kiedy leżałam w łóżku, było mi trochę smutno, że nie dostałam nawet głupiej wiadomości w stylu Jak się czujesz? Później doszłam jednak do wniosku, że nie mam prawa oczekiwać, że komuś będzie zależało, skoro mi nie zależy. Po raz kolejny stwierdzam, że powinnam dać sobie z nim spokój, ale jeśli za jakiś czas zapyta, czy wpadnę do niego, pewnie to zrobię. Bo tak lubię z tobą pić kolejny raz...
Na szczęście jest jeszcze pan z poprzedniego postu, z którym (chyba) dogaduję się całkiem nieźle, i który raczył zapytać o moje zdrowie (na samo wspomnienie cieszynka na mordzie).
Poza tym nie jestem gotowa na nowy rok ani na zimę...