Naprawdę wydawało mi się, że najgorsze we mnie jest moje nałogowe kłamanie. Głupia ja.
Okazało się, że mam jeszcze jeden, zresztą dużo ciekawszy, talent.
Robię głupie rzeczy. W końcu kto ich nie robi?
Tylko dlaczego robię je, będąc w miarę trzeźwa, jak najbardziej poczytalna i świadoma tego, że nie powinnam, że to się źle skończy, absolutnie pewna, że później będę tego żałować?
Byłoby o wiele łatwiej, gdyby można było wyłączyć myślenie. Ono sprawia, że oczy się pocą, albo że w żołądku coś się niebezpiecznie przewraca. Wygadałam się komu trzeba i jest już nieco lepiej, ale wciąż próbuję czymś zająć głowę.
W niedzielę wieczorem wróciłam do domu po tygodniowym wyjeździe. Bywało miło, sympatycznie, dziwnie, a pod koniec wszystko wyszło totalnie głupio, ale z pewnością będzie co wspominać. A jak już raz na jakiś czas zdarzy mi się coś takiego, to później cholernie trudno mi wrócić z powrotem do mojej nudnej rzeczywistości.
Nie chcę spać sama.
Nie chcę spać sama.
Bez ładu i składu.